W dzisiejszych czasach trwa pogoń za ideałem. Od codziennego życia aż po social media. Instagram i tumblr są pełne inspiracji, a wśród nich znajdziemy także sposób na idealne, wyrysowane brwi.
Zapewne wiele z Was wie, że w Biedronkach znajdują się szafy polskiej firmy kosmetycznej Bell. Asortyment jest inny niż w drogeriach, jednak jakość nie różni się. Dostępny przez cały czas w ofercie puder w kamieniu czy też baza pod makijaż stale goszczą w mojej kosmetyczce od kilku sezonów, a matowa pomadka w płynie, która wyszła na wiosnę tego roku w 6 kolorach zdobyła serce miliona Polek. Sama też skusiłam się na najpopularniejszy numerek 03 zanim stał się niedostępny w żadnym sklepie - mowa oczywiście o Maroccan Dream, czyli o produkcie, który ma wrócić zimą ponownie na stoiska! Tym krótkim słowem wstępu chciałam zaprosić Was do recenzji oraz mojego odkrycia tej jesieni!
W ofercie jesiennej nazwanej "Wanted" znajdziemy lakiery do paznokci w 6 kolorach oraz 4 kremowe cienie do powiek. Dziś skupimy się na tym drugim. Kiedy tylko zobaczyłam je chwyciłam 3 kolory i czym prędzej popędziłam do kasy, żeby móc je jak najszybciej przetestować w domu. Posiadam je już od miesiąca i były używane na różne sposoby, nie tylko jako cień w kremie.
Seria, jak wspomniałam liczy 4 kolory, a wśród nich znajdziemy:
01 to jasny brąz wpadający w szarość, z fioletowymi tonami
02 to beż utrzymany w żółtej tonacji, jasny
03 to ciemniejszy brąz, całkowicie chłodny
04 to piękny pudrowy, jasny i chłodny róż
Cienie są zamknięte w plastikowych, zakręcanych słoiczkach o większej pojemności niż pomada z Inglota. Po otworzeniu znajdziemy jeszcze jedno plastikowe wieczko chroniące przed wysychaniem produktu - nigdy ich nie wyrzucam, dodatkowe zabezpieczenie :)
Co mogę powiedzieć o samym produkcie? Przede wszystkim to, że kupiłam je z myślą o używaniu do brwi! Od jakiegoś czasu zainteresowałam się pomadami do brwi i już miałam wybrać się na zakupy.. a tu z nieba spadły mi te kremowe cienie, których kolory są idealne zarówno dla blondynek jak i brunetek! Dzięki temu zapoznałam się z obsługą takim produktem i wiem, że teraz chętnie skuszę się na normalny, oryginalny produkt do brwi (chociażby Inglot czy ABH). Sam cień jest miękki i ultrakremowy - to idealne określenie. Sunie jak masełko, przy czym naprawdę bardzo szybko zastyga (na powiekach i brwiach, więc trzeba nim szybko pracować). Razem z super trwałością idzie też wodoodporność - dopiero po długim tarciu płynem micelarnym pozbędziemy się kosmetyku. Cień nie wchodzi w załamania powieki, sprawdza się idealnie jako baza lub samodzielnie (szczególnie kolory 02 i 04), a jedyną ich wadą może być to, że się nie blendują z innymi cieniami. Ładnie się rozcierają nałożone samodzielnie, więc nie sposób stworzyć plamę. Dwa brązowe kolory sprawdzą się także idealnie do narysowania kreski, zamiast klasycznie czarnej :) A teraz najważniejsza kwestia - cena to zaledwie 7,99 zł, jednak są dostępne w Biedronkach tylko do końca listopada!
Dla kogo ten produkt będzie idealny? Z pewnością dla kogoś kto lubi mieć jeden kosmetyk i wiele zastosowań! Ponadto myślę, że idealnie sprawdzi się także dla osób, które nigdy nie miały styczności z pomadami do brwi i chcą jej w końcu spróbować oraz dla tych, którzy mają problemy z utrzymaniem cieni na powiekach.
Z produktów firmy Bell korzystam od dawna, więc postanowiłam Wam umilić dzisiejszą lekturę wzbogacając ją o dodatkowe recenzje kosmetyków z Biedronki, które bardzo lubię. Myślę, że i Wy się na nie skusicie przy następnych zakupach :)
Puder w kamieniu - dostępny w 4 kolorach puder gości w mojej kosmetyczce od dobrych kilku sezonów! Odkryłam go całkowicie przypadkowo, a skusiła mnie przede wszystkim jego cena - 12 zł! Zamknięty jest w plastikowym, trwałym, beżowym opakowaniu z lusterkiem i gąbeczką. Zwykle kupuję go w odcieniu 41 (transparentny) lub 42 (neutralny). Nie tworzy maski, matuje na długo i nie podkreśla suchych skórek. Starcza mi na ok. 3-4 miesiące.
Baza - sięgnęłam po nią bez większego zawahania. Kosztuje tyle co puder, czyli 12 zł. Podobnie jak cienie, zamknięta jest w plastikowym, zakręcanym słoiczku, jednak o większej pojemności i średnicy. Nakładam ją na oczyszczoną tonikiem twarz, szczególnie na strefę T i czekam około 3 minut dla pełnego efektu, dopiero potem nakładam podkład. Pomimo średnich opini na Wizażu mi baza się sprawdziła - matuje, przedłuża trwałość makijażu, zmniejsza widoczność porów i nie zapycha. Ma tylko dwie wady - wydajność oraz problem z wydobyciem jej z opakowania dla osób z długimi paznokciami. Aktualną posiadam od końca września, jednak nie używam jej codziennie (ok 3-4 razy w tygodniu), a mniej więcej połowa zniknęła.
Matowa pomadka w płynie Maroccan Dream - to mój absolutny HIT! Zresztą nie tylko mój, ale także wielu innych kobiet. Niestety była to edycja limitowana na lato, jednak od grudnia mają wrócić! Kolekcja liczyła 6 kolorów, od nude, przez róże, aż po czerwień. Tuż po premierze skusiłam się na 03, który moim zdaniem prezentował się najlepiej - jak się potem okazało - był nie do zdobycia w żadnej Biedronce! Pomadka jest naprawdę trwała, mocno napigmentowana i całkowicie matowa! Nie wysusza ust, nie kruszy się i nie roluje oraz ładnie się zjada po dobrych kilku godzinach. Ma wygodny aplikator pozwalający na pomalowanie się bez konturówki. Z niecierpliwością czekam na jej powrót, aby zakupić nie tylko więcej kolorów, ale także ponownie dokupić ten który już mam! Jej cena to zaledwie 8 zł, a miłość do niej? Jak z Ziemi na Księżyc! Możecie ja zobaczyć w poście z moich urodzin (tutaj) :)
Z góry wybaczcie za dłuższą nieobecność - nie wzięłam ze sobą ładowarki od laptopa, w dodatku zepsuł mi się całkowicie telefon.. Jednak technologie za mną nie przepadają! Do usłyszenia w weekend! :)
Co mogę powiedzieć o samym produkcie? Przede wszystkim to, że kupiłam je z myślą o używaniu do brwi! Od jakiegoś czasu zainteresowałam się pomadami do brwi i już miałam wybrać się na zakupy.. a tu z nieba spadły mi te kremowe cienie, których kolory są idealne zarówno dla blondynek jak i brunetek! Dzięki temu zapoznałam się z obsługą takim produktem i wiem, że teraz chętnie skuszę się na normalny, oryginalny produkt do brwi (chociażby Inglot czy ABH). Sam cień jest miękki i ultrakremowy - to idealne określenie. Sunie jak masełko, przy czym naprawdę bardzo szybko zastyga (na powiekach i brwiach, więc trzeba nim szybko pracować). Razem z super trwałością idzie też wodoodporność - dopiero po długim tarciu płynem micelarnym pozbędziemy się kosmetyku. Cień nie wchodzi w załamania powieki, sprawdza się idealnie jako baza lub samodzielnie (szczególnie kolory 02 i 04), a jedyną ich wadą może być to, że się nie blendują z innymi cieniami. Ładnie się rozcierają nałożone samodzielnie, więc nie sposób stworzyć plamę. Dwa brązowe kolory sprawdzą się także idealnie do narysowania kreski, zamiast klasycznie czarnej :) A teraz najważniejsza kwestia - cena to zaledwie 7,99 zł, jednak są dostępne w Biedronkach tylko do końca listopada!
Dla kogo ten produkt będzie idealny? Z pewnością dla kogoś kto lubi mieć jeden kosmetyk i wiele zastosowań! Ponadto myślę, że idealnie sprawdzi się także dla osób, które nigdy nie miały styczności z pomadami do brwi i chcą jej w końcu spróbować oraz dla tych, którzy mają problemy z utrzymaniem cieni na powiekach.
Przy okazji rzućcie okiem na tę listę:
01 - odpowiednik Maybelline Pernament Taupe - idealny kolor do brwi dla każdej blodnynki!
02 - wspaniała baza pod każde cienie
03 - to kolor do brwi ideany dla ciemniejszych blondynek i brunetek. Nawet rude osoby będą się w nim dobrze czuć
04 - ideał sam w sobie: nie baza pod inne cienie, ale także jest ładny sam w sobie, delikatny, pudrowy róż
Z produktów firmy Bell korzystam od dawna, więc postanowiłam Wam umilić dzisiejszą lekturę wzbogacając ją o dodatkowe recenzje kosmetyków z Biedronki, które bardzo lubię. Myślę, że i Wy się na nie skusicie przy następnych zakupach :)
Puder w kamieniu - dostępny w 4 kolorach puder gości w mojej kosmetyczce od dobrych kilku sezonów! Odkryłam go całkowicie przypadkowo, a skusiła mnie przede wszystkim jego cena - 12 zł! Zamknięty jest w plastikowym, trwałym, beżowym opakowaniu z lusterkiem i gąbeczką. Zwykle kupuję go w odcieniu 41 (transparentny) lub 42 (neutralny). Nie tworzy maski, matuje na długo i nie podkreśla suchych skórek. Starcza mi na ok. 3-4 miesiące.
Baza - sięgnęłam po nią bez większego zawahania. Kosztuje tyle co puder, czyli 12 zł. Podobnie jak cienie, zamknięta jest w plastikowym, zakręcanym słoiczku, jednak o większej pojemności i średnicy. Nakładam ją na oczyszczoną tonikiem twarz, szczególnie na strefę T i czekam około 3 minut dla pełnego efektu, dopiero potem nakładam podkład. Pomimo średnich opini na Wizażu mi baza się sprawdziła - matuje, przedłuża trwałość makijażu, zmniejsza widoczność porów i nie zapycha. Ma tylko dwie wady - wydajność oraz problem z wydobyciem jej z opakowania dla osób z długimi paznokciami. Aktualną posiadam od końca września, jednak nie używam jej codziennie (ok 3-4 razy w tygodniu), a mniej więcej połowa zniknęła.
Matowa pomadka w płynie Maroccan Dream - to mój absolutny HIT! Zresztą nie tylko mój, ale także wielu innych kobiet. Niestety była to edycja limitowana na lato, jednak od grudnia mają wrócić! Kolekcja liczyła 6 kolorów, od nude, przez róże, aż po czerwień. Tuż po premierze skusiłam się na 03, który moim zdaniem prezentował się najlepiej - jak się potem okazało - był nie do zdobycia w żadnej Biedronce! Pomadka jest naprawdę trwała, mocno napigmentowana i całkowicie matowa! Nie wysusza ust, nie kruszy się i nie roluje oraz ładnie się zjada po dobrych kilku godzinach. Ma wygodny aplikator pozwalający na pomalowanie się bez konturówki. Z niecierpliwością czekam na jej powrót, aby zakupić nie tylko więcej kolorów, ale także ponownie dokupić ten który już mam! Jej cena to zaledwie 8 zł, a miłość do niej? Jak z Ziemi na Księżyc! Możecie ja zobaczyć w poście z moich urodzin (tutaj) :)
A Wy kupujecie produkty z biedronkowej szafy Bell? Jak wasze wrażenia? :)
Z góry wybaczcie za dłuższą nieobecność - nie wzięłam ze sobą ładowarki od laptopa, w dodatku zepsuł mi się całkowicie telefon.. Jednak technologie za mną nie przepadają! Do usłyszenia w weekend! :)
PAMIĘTAJ O MOICH SOCIAL MEDIACH!
Zaobserwuj instagrama @miller.emilia oraz polub mój fanpage Miller Emilia Blog
Nie zapomnij skomentować i zaobserwować bloga oraz zapisać się do newslettera, aby być na bieżąco!