facebook google twitter tumblr instagram linkedin
  • Start
  • Kategorie
    • Lifestyle
    • Fashion Diary
    • Beauty & Care
    • Podróże
    • Poradniki
    • Event
  • Serie
    • Basic
    • Long Hair Don't Care
  • Mapa podróży
  • O mnie
  • Kontakt

TEST


Przygotowanie ciała do nadchodzącego lata to nie tylko walka ze zbędnymi kilogramami. To także pielęgnacja naszej skóry, aby żaden cellulit czy suche kolana i łokcie nie przeszkodziły nam w pięknym wyglądzie. 
Pierwszym krokiem do idealnej skóry jest pozbycie się martwego naskórka. Z pomocą przychodzi peeling, który poza właściwościami złuszczającymi pomaga także przygotować ciało do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych, między innymi używania samoopalaczy czy balsamów brązujących, idealnych dla tych osób, które chcą powitać lato piękną opalenizną.


Pamiętacie moje ostatnie produkty z polskiego sklepu z kosmetykami naturalnymi  The Secret Soap Store? To także peeling i masełko do ust, których recenzję znajdziecie kilka wpisów temu (Pair of pears). Dziś ciąg dalszy moich zakupów w tym sklepie, także z serii Naturalna Aby je przetestować potrzebowałam nieco więcej czasu, gdyż jest to cały zestaw o różnych właściwościach i na każdy produkt postanowiłam przeznaczyć minimum 2 tygodnie :)

Mój zestaw, to pakiet  pięciu peelingów o pięciu różnych zapachach.. Możecie znaleźć go na ich stronie w dwóch wersjach zapachowych określonych mianem Zestaw 1 i Zestaw 2. Cena to na okrągło 40 zł, gdyż jest on teraz przeceniony z 50 zł. 

W skład zestawu wchodzi pięć produktów wykonanych ze składników naturalnych o gramaturze 50 gram każdy, zamkniętych w plastikowych, odkręcanych słoiczkach. Zabezpieczone są wieczkiem, mimo to zapach jest stale wyczuwalny. Na każdym opakowaniu znajduje się opis oraz dodatkowa naklejka na tyle o wersji zapachowej peelingu wraz ze składem. Podobnie jak z resztą kosmetyków z tej strony, skład jest całkowicie naturalny, po brzegi wypełniony olejami m.in. olejem sojowym, makadamia, awokado, jojoba, arganowym i oliwy z oliwek, które mają wpływ na kondycję naszej skóry i pielęgnację jej. Podstawą tych peelingów jest cukier, który pozwala na złuszczenie naskórka w delikatny, ale zdecydowany sposób. Pod wpływem temperatury ciała i ruchów delikatnie się rozpuszcza.

Dzięki różnym wersjom zarówno zapachowym jak i kolorystycznym każdy znajdzie coś dla siebie i nie musi od razu chwytać po cały zestaw, może skomponować go od zera wybierając kosmetyki przystosowane do własnych potrzeb skóry.



Borowinowy peeling do ciała
To kosmetyk przeznaczony dla osób posiadających cellulit, rozstępy, zmarszczki oraz trądzik, a także dla skóry starzejącej się, z przebarwieniami. Osobiście nie zmagam się z takim problemami, jednak używając go do twarzy koloryt mojej skóry bardzo szybko się poprawił. Jeśli chodzi o wersję zapachową.. jest ona zdecydowanie najgorsza :) Ponieważ nie jest to produkt 'owocowy' tylko wykonany na bazie torfu i wyciągu borowinowego, nie ma on słodkiego, kuszącego zapachu. Jeśli ktoś z Was chociaż raz był w basenach borowinowych z pewnością wie o co chodzi :) Nie zmusiło mnie to jednak do zaprzestania korzystania z niego. Możecie go zarówno w zestawie jak i osobno za 9,90zł za gałkę.


Limonkowo-miętowy peeling do ciała
Zapewne wiecie, że takie wersje zapachowe działają orzeźwiająco i są idealne na lato! Połączenie limonki z cytryną odżywia, relaksuje i odpręża skórę, a także niweluje wszelkie oznaki zmęczenia. Zdecydowanie zgadzam się ze wskazanymi właściwościami i jestem niesamowicie zadowolona z efektów. Już po pierwszym użyciu poczułam orzeźwienie i witalność mojej skóry, zarówno całego ciała jak i twarzy. Zapach zdecydowanie przypadł mi do gustu, lekki, słodki, przypominający mi letnią lemoniadę.  Idealnie sprawdził się do mojej mieszanej skóry, gdzie pomimo uczucia ujędrnienia i odprężenia nie czułam ściągania skóry! Dostępny jest w obu zestawach oraz na gałki, także za 9,90zł tutaj :)

Passiflora peeling do ciała
Nie mam pojęcia jak odmienić tą nazwę!
To produkt przeznaczony dla skóry wymagającej natłuszczenia i nawilżenia. Myślę, że całe działanie tego peelingu opiera się na jego kwiatowym zapachu, który koi nie tylko nasz zmysł węchu, ale także naszą skórę. Świetnie się sprawdzi po stresującym dniu, gdyż relaksuje i uspokaja, a także łagodzi zmiany skórne. Myślę, że każdy, kto raz powącha ten sorbet od razu się w nim zakocha, szczególnie jeśli uwielbia nuty kwiatowe, przypominające piękne, wiosenne perfumy. Znajdziecie go zarówno w zestawie pierwszym jak i drugim oraz osobno :)

Malinowo-cytrynowy peeling do ciała
To peeling, który może dostać miano prawdziwego 'sorbetu na gałki', gdyż jego wersja zapachowa jest najbardziej lodowa :)
Został on stworzony przede wszystkim na bazie soku z cytryny i owoców maliny dla skóry pozbawionej blasku i witamin, wymagającej porządnej regeneracji i odbudowy. Najczęściej używałam go po ciężkim dniu, podobnie jak jego poprzednika, gdyż świetnie sprawdzał się przy odżywianiu i relaksacji poprzez aromat. Jego zapach przypomina najprawdziwsze lody owocowe wykonane ze słodkich, dojrzałych owoców maliny i cytryny, podobnie jak konsystencja przypominająca sorbet. Użwyałam go jako ostatniego z całego zestawu, zarówno do twarzy i ciała i w obu przypadkach sprawdzał się wyśmienicie! :) Dostępny w zestawie i na 'najprawdziwsze sorbetowe gałki' :)


Różany peeling do ciała
Kiedy otworzyłam moją przesyłkę ze sklepu The Secret Soap Store mój zmysł węchu od razu wyczuł piękny zapach pączków z nadzieniem różanym - tak, zapach tego peelingu zdominował całą paczkę! Nie mogłam się doczekać, aż przetestuje konkretnie ten peeling. Zaczęłam go używać, kiedy moja skóra najbardziej potrzebowała wskazanych na stronie właściwości, aby móc rzetelnie zrecenzować ten produkt. I szczerze jestem niesamowicie zadowolona z efektów! Produkt jest przeznaczony do skóry dojrzałej, starzejącej się i suchej, więc stosowałam go razem z moją mamą, a wrażenia mamy identyczne. To najlepszy peeling z tego zestawu, dlatego zostawiłam go na sam koniec, jako wisienkę na torcie.Rozjaśnia wszelkie przebarwienia nie podrażniając przy tym skóry, więc nadaje się do cery wrażliwej. Niesamowicie mocno nawilża, a po zabiegu skóra jest wygładzona, delikatna w dotyku, zdrowa i pełna blasku. Zapach jest jak najbardziej prawdziwy, naturalny, delikatny, zmysłowy. Potrafi ukoić zarówno naszą skórę jak i nas samych. Gdybym miała wybierać ponownie, zrobiłabym zapas właśnie tego peelingu różanego! :)
Znajdziecie go w obu zestawach jak i osobno na sorbetowe gałki za niecałe 10 zł :)

Podsumowując są to produkty warte swojej uwagi! Nie dość, że są niedrogie, to wykonane zostały z składników naturalnych, a ich właściwości są prawdziwe. Dodatkowo to polska marka, którą warto wspierać :) Działanie widać już po pierwszym użyciu, a przy regularnym stosowaniu można zatrzymać je na dłużej. Myślę, że zapachy to największy atut, tuż po właściwościach. Są one naturalne, prawdziwe, intensywne. Utrzymują się na skórze kilka godzin, a po użyciu balsamu w podobnej wersji zapachowej lub mgiełki czy perfum mogą tylko zwielokrotnić zapach.
Peelingi są niesamowicie wydajne. Pomimo małej pojemności opakowania starczają na wielokrotne użycie na całe ciało oraz twarz. Wystarczy niewielka ilość, aby pozbyć się niechcianego, martwego naskórka. Dodatkowo peeling się minimalnie pieni, dzięki zawartości soli. 
Te peelingi idealnie sprawdzą się jako początek naszej wiosennej pielęgnacji przed nadchodzącym latem oraz jako niezbędnik przed następnymi zabiegami upiększającymi :)


Gorąco polecam Wam asortyment sklepu The Secret Soap Store! To nie pierwsze i nie ostatnie produkty z tej firmy, które sobie zachwalam. Posiadam także mydełko, balsam, kremy do rąk, więc jeśli chcecie usłyszeć moją opinię o nich, to dajcie znać :) Planuje poszerzyć swoją kolekcję kosmetyków naturalnych o produkty z innych serii, przede wszystkim o Kokosową lub Time For Baltic.





Pamiętajcie, że produkty The Secret Soap Store dostaniecie na ich stronie internetowej oraz stacjonarnie w sklepach, m. in. w Krakowie, Katowicach, Warszawie i Białymstoku :)

INSTAGRAM @miller.emilia
FANPAGE Miller Emilia Blog
SNAPCHAT @mlecznyraj


15:08 8 komentarze

Korzystając z tygodnia wolnego pomiędzy maturami, postanowiłam wybrać się do stolicy, której nie odwiedzałam od stycznia. Nie tylko odpoczynek od egzaminów i chęć spędzenia wolnego czasu z chłopakiem były powodami dla którego postanowiłam spędzić 4 dni w Warszawie. Wybór tego konkretnego weekendu był spowodowany odbywającymi się w tym czasie Juwenaliami oraz Nocą Muzeów.

Juwenalia to święto studentów obchodzone w maju, czyli czas imprez, koncertów, przebieranek i spotkań ze znajomymi. Większość tych wydarzeń jest za darmo dla studentów, bądź studentów danej uczelni, a dla pozostałych jest to wstęp za niewielką opłatą. Będąc w stolicy od piątku 13 miałam okazję pojawić się na Juwenaliach Politechniki Warszawskiej, dla której jedynym ogranicznikiem był wiek - impreza +18. 
W sobotę, 14 maja, miał odbyć się koncert Dawida Podsiadło oraz T.Love. Nie ukrywam, że przyszliśmy z chłopakiem na ten drugi, bo twórczość pierwszego wykonawcy niewiele nam mówi, może poza tym co czasem usłyszy się w radiu. Na Stadionie Syrenki pojawiliśmy się jeszcze przed 20, czyli tak, aby pojawić się na obu koncertach i zająć dobre miejsce w okolicy sceny. Kilka minut po wepchnięciu się w tłum ludzi Dawid rozpoczął swój koncert.. i szczerze powalił mnie na kolana. 
Dawno nie słyszałam tak dobrego koncertu na żywo, dawno nikt nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia, szczególnie swoim głosem, który był obłędny, a sposób w jaki się nim posługiwał - mistrzowski!  Pierwszy wykonawca zdobył moje serce w ciągu kilku chwil! 

Po godzinnym występie Dawida przyszedł czas na T.Love i nie ukrywam - nieco się zawiodłam. Oczekiwałam samych hitów, czegoś co rozgrzeje publiczność, a oni na przez 45 minut śpiewali piosenki z nowych albumów oraz mało znane. Dopiero po połowie zabrali się za wieczne hity, których wykonanie nie było już tak świetne. Ja rozumiem ich wiek, ale jednak wizja świetnej zabawy została zasłonięta przez znudzenie pierwszą częścią ich koncertu.

O północy, kiedy w tle grali jeszcze Lucy Phere, opuściliśmy Stadion Syrenki i udaliśmy się w stronę centrum. Przez cały miesiąc w wieżowcu Warsaw Trade Tower, przy Muzeum Powstania Warszawskiego można obejrzeć wystawę na 35 piętrze do wieczora, jednak z okazji Nocy Muzeów przedłużyli ten czas do 1 w nocy. Z okazji Nocy Muzeów po mieście jeździły zabytkowe autobusy, czyli tak zwane "ogórki" oraz tramwaje. Będąc prawie na miejscu postanowiliśmy podjechać ogórkiem jeden przystanek, jednak kierowca skręcił w inną uliczkę niż się spodziewaliśmy. I tym sposobem znaleźliśmy się ponownie pod Pałacem Kultury, skąd udaliśmy się szybko na linię metra M2 i biegiem z jej ostatniej stacji pod wieżowiec. Na miejsce udało nam się dotrzeć o 00:55, czyli chwilę przed zamknięciem wystawy. Wjechaliśmy po raz drugi tego dnia windą na 35 piętro, aby móc podziwiać panoramę nocnej Warszawy z wysokości. Na szczęście nie zamknęli jej równo o 1, lecz 15 minut po, więc mieliśmy trochę czasu, aby przywrócić oddech do normy i spędzić kilkanaście minut patrząc na iskrzące się światła wieżowców w centrum. 



W niedzielę pogoda zdecydowanie bardziej dopisywała. Wiatr ciągle dawał o sobie znać i o wyjściu bez swetra nie było mowy, jednak z nieba nie znikało słońce, którego poprzedniego dnia w ogóle nie było widać zza gęstych chmur.
Postanowiliśmy wybrać się do Łazienek Królewskich, gdzie wiosna pierwsza daje o sobie znać. Wchodząc do Parku od razu czuć zbliżające się ciepło, zieleń ma mocny, intensywny, świeży kolor, a wysokie drzewa tłumią wiatr. Kilkanaście minut spędziliśmy pod pomnikiem Fryderyka Chopina, gdzie właśnie trwał koncert.





Plener, w którym spędziliśmy kilka godzin wykorzystaliśmy do robienia zdjęć, zarówno sobie nawzajem jak i tych ukazujących wiosnę w Łazienkach. Uwielbiam to miejsce, mimo tłumów rodzin odwiedzających je w ciepłe weekendy, nigdy nie idzie się zatłoczonymi alejkami. To miejsce jest ogromne i ludzie giną wśród wielkich drzew, zieleni trawy. To także idealny plener nie tylko do zdjęć, ale także do wypoczynku na świeżym powietrzu, spędzenia czasu z najbliższymi, zrobienia pikniku i rozkoszowania się coraz cieplejszą pogodą oraz widokami :)



Wieczór spędziliśmy w mieszkaniu na Pradze w świetnym towarzystwie naszych znajomych, bo na plażę nad Wisłą jeszcze za zimno. Jednak z utęsknieniem czekam na wakacyjne upały i gorące wieczory, które można tam spędzić, jak i na Bulwarze Wiślanym. 


BEIGE

Odpowiedni strój na niedzielne popołudnie? Trójkolorowy zestaw z nutką elegancji i sportu.
Są kolory, które nigdy się nie znudzą i nie wyjdą z mody. Niewątpliwie należy do nich czerń i biel. Wraz z biegiem lat pozostają one niezastąpione, pasują praktycznie do każdej stylizacji zarówno jako baza jak i główna gwiazda. Trend 'nude' miał swój początek w makijażu, z początku make'up no make'up, następnie matowe usta w zgaszonych odcieniach jasnego różu i brązu, przez paznokcie i dodatki, aż po całe stroje. W moim wypadku jest to beżowa koszulka, która na tle kontrastującej ze sobą czerni  i bieli staje się neutralnym tłem i idealną bazą. Białe spodnie to także nowy nabytek, do którego bardzo szybko się przekonałam, w przeciwieństwie do koloru koszulki, którą uważałam za nietwarzową. Są uniwersalne, zarówno do tych mniej jak i bardziej eleganckich zestawień. Jest to must-have w wiosennej szafie. Jest jedno 'ALE' - uważaj, aby spodnie nie były zbyt prześwitujące, zwłaszcza z tyłu, lub zainwestuj w odpowiednią bieliznę :)




Początkowo zestaw miał skończyć się na tym etapie plus dodatki, jednak pogoda pokrzyżowała mi plany i musiałam się cieplej ubrać. Całość otacza czarny sweter sięgający prawie do kostek. Idealny na taką pogodę jak teraz oraz na chłodny letni wieczór. Dopełnieniem jest tutaj skórzana torebka, która została dobrana pod kolor spodni i koszulki oraz klasyczny i ponadczasowy zegarek z DW na czarnym pasku. Ekstrawaganckim elementem są tutaj duże, srebrne okulary muchy, które odbijają wszystko niczym lustro. Idąc niżej ostatnim elementem są buty i to od nich przede wszystkim zależy jaki charakter będzie mieć nasza stylizacja. Ja postawiłam na wygodę i wybrałam czarne slip on ze srebrnymi końcówkami, przez co całość nabrała miejskiego, lekko sportowego stylu. Gdybym wybrała sandałki na obcasie lub klasyczne szpilki, także w kolorze nude efektem byłaby bardziej elegancka stylówka, idealna na randkę lub wieczorną kolację ze znajomymi.
Makijaż także komponuje się z tematem. Oczy i brwi są lekko podkreślone, a usta pomalowane pomadką w neutralnym odcieniu.





Fotografem jak zwykle był mój wspaniały chłopak Wojtek, dzięki któremu spędziłam zeszły weekend w moim drugim domu - w Warszawie.













SPRZĘT: SONY DSC-HX60B

INSTAGRAM @miller.emilia
FANPAGE Miller Emilia Blog
SNAPCHAT @mlecznyraj

20:01 11 komentarze
Bycie aktywnym w blogosferze nie ogranicza się tylko do systematycznych wpisów. Warto także mieć kontakt ze swoimi czytelnikami, rozwijać się, a także brać udział w spotkaniach. Na jednym z nich miałam okazję być dwukrotnie i nie zamierzam przestać. Za każdym razem wracam do domu z głową pełną przemyśleń i nowych doświadczeń oraz porad. Ponadto spotkanie odbywa się w moim rodzinnym mieście, a więc nie muszę martwić się o dojazd i nocleg!


Blogotok, bo tak nazywa się spotkanie, to wydarzenie integrujące blogosferę z całej Polski. Podczas kilkugodzinnego spotkania odbywają się prelekcje zorganizowane przez wybieranych wcześniej prelegentów, a to wszystko w towarzystwie wspaniałych poczęstunków oraz masy uśmiechu i nowych znajomości. Organizatorami tego wydarzenia są 4 osoby: dwie kobiety - Dorota i Magdalena oraz dwóch mężczyzn: Maciej i Jakub. Gratuluje im pomysłu i chęci zorganizowania takiego spotkania! Dzięki nim stolica województwa świętokrzyskiego kwitnie oraz może pochwalić się swoimi walorami!

Jak już wspomniałam była to moja druga edycja Blogotoku. Pierwszą przeżyłam w nieco inny sposób: byłam zagubiona, niezorientowana, miałam wrażenie, że jestem tu najmłodsza. Na wiosennej edycji czułam się zdecydowanie pewniej, wiedziałam już czego się spodziewać, nawiązałam kilka nowych znajomości, poczułam się także dowartościowana kiedy okazało się, że nie jestem już anonimowa w świecie blogosfery i ludzie mnie kojarzą :) Zrobiło mi się niesamowicie miło!

Rejestracja na imprezę odbywa się miesiąc przed planowanym wydarzeniem. Ponownie postanowiłam wybrać się tam razem z Kamilą, we dwie zawsze raźniej, nawet przy zawiązywaniu nowych znajomości.

Wydarzenie miało miejsce prawie miesiąc temu, tj. 23 kwietnia w Kieleckim Parku Technologicznym. Oficjalna impreza rozpoczęła się o 10, a zakończyła o 16. Druga część spotkania to After Party w Restauracji Kieleckiej w centrum miasta, na którym niestety nie mogłam się pojawić.

Wszystko rozpoczyna się od odebrania identyfikatorów. Przyjemności od samego początku: każdy dostawał także paczuszkę od Pszczelego Dworku i Agencji Pracy Tymczasowej Crafts. Dodatkowo pierwsze 10 osób, które przyniesie ciasto otrzymuje książkę. Tak więc i ja znalazłam się w tej szczęśliwej dziesiątce i odebrałam nagrodę :)






Kwadrans po 11 nastąpiło rozpoczęcie Blogotoku poprzez powitanie gości. Punktualnie o 11:30, tak jak w rozkładzie zaczęła się pierwsza prelekcja prowadzona przez Kamila z Blog Ojciec. Przedstawił on 10 przykazań blogera nawiązując do jego 2-letniej kariery jako blogera. Następnie jego stanowisko zajęła Alina z Design Your Life, która opowiadała o kosztach i swoich inwestycjach w blogowanie oraz jak działać z głową. Po przerwie na kawę, ciasto i pogaduchy zaczęła się kolejna prezentacja, tym razem Natalii z bloga fotograficznego Jest Rudo, a tematem był design naszej strony. To jej prezentacja przypadła mi najbardziej do gustu. Nie wiem czy to przez ten wszechobecny róż, czy przez to, że wydawała mi się najciekawsza i najwięcej z niej wyciągnęłam. Tak jak obiecywała podczas wydarzenia, całość znajdziecie TUTAJ :)


Ponieważ ta prelekcja się nieco przedłużyła, zmienił się także harmonogram i przeszliśmy od razu do strefy Chilloutu, gdzie czekało na nas jedzenie. Jak zawsze wszystko jest przygotowane na 200%! 
Przygotowane smaki zawsze trafiają w mój gust. Tym razem udało mi się upolować nasze Kieleckie ZapieCKanki,które poprzednim razem zniknęły jako pierwsze! Na moim talerzyku znalazła się także pizza carbonara z żurawiną oraz wytrawna tarta z warzywami, pycha! Do popicia wybrałam sok jabłkowo-porzeczkowy, który przemówił do mnie już podczas poprzedniej edycji Blogotoku. 
Jedzenie zbliża ludzi, zwłaszcza jeśli siedzą blisko. To właśnie podczas posiłku poznaliśmy genialną blogującą parę ze strony Skomplikowane.pl oraz wiele innych osób z całej Polski, a także z mojego rodzinnego miasta.






Po jedzeniu przyszedł czas na wspólne pamiątkowe zdjęcie na schodach przed wejściem do budynku, które wykonał Patryk Ptak, jak i pozostałe fotografie z wydarzenia :) 
Wróciliśmy ponownie do budynku, lecz tym razem każdy chciał dopaść ciankę na której wykonywano zdjęcia. Stwierdziłyśmy, że nie ma co się pchać od razu, więc poczekałyśmy do samego końca.





Za bardzo zagadałam się z Kamilą i niestety nie udało nam się dotrzeć na prezentację Macieja ze strony Szeri Szeri, a przerywanie jej w połowie poprzez otwieranie drzwi i szukanie miejsca wydawało nam się nieco niegrzeczne. Przeczekałyśmy do końca i pojawiłyśmy się dopiero na prelekcję Andrzeja z Andrzejtucholski.pl, znanego niegdyś pod nazwą Jest Kultura. Opowiedział on o historii swojej strony, od nazwy aż po jego aktualne statystki. Po drodze dokładnie rozwinął wątek swoich obaw i zalet jakie czekają go po zmianie nazwy bloga oraz wytłumaczył dlaczego bał się efektu 'zaczynania wszystkiego od nowa'. W postaci prostych i czytelnych wykresów zestawił swoje wcześniejsze i aktualne osiągnięcia w postaci liczb - newsletter, unikalni czytelnicy, polubienia na fanpejdżu.

Na sam koniec została wisienka na torcie, na którą niewątpliwie czekałam najbardziej, jako że znam i odwiedzam ich bloga regularnie. Karol i Alex z Busem Przez Świat, a raczej sam Karol opowiedział o przypadku jaki miał miejsce na początku tego roku, kiedy to nagle zaczęto o nich pisać, mówić w wiadomościach oraz zapraszać do telewizji śniadaniowych w 180 krajach świata. Karol wyjaśnił na czym polega 'marketing wirusowy' i podał przykłady jak dotrzeć do największej liczy osób ze swoim blogiem. Dzięki prostej, minimalistycznej prezentacji multimedialnej łatwo było skupić się na najważniejszych aspektach tej prelekcji.

Organizatorzy nigdy nie przestaną nas zaskakiwać. Podczas obu edycji Blogotoku, w trakcie jej trwania były prowadzone konkursy, głownie na Twitterze. Do wygrania były książki, a ściślej mówiąc - Ameryka za 8 dolarów autorstwa ostatniego prelegenta. Postanowiłam, że wezmę udział w ostatnim konkursie, więc zalogowałam się na swoje praktycznie nieaktywne konto, jednak nie miałam szczęścia. Za to szczęście dopadło mnie pod sam koniec spotkania kiedy to z wielkiej kuli z nazwiskami wszystkich uczestników wyjęto kilkanaście karteczek wśród których była także moja i tym sposobem wróciłam do domu z Gin'em Lubuskim :D



Tematem przewodnim piątej edycji Blogotoku było Blog - moja marka. Myślę, że wybrani prelegenci spełnili swoje zadanie, wbili się w temat i dali z siebie wszystko. Od każdego z nich dowiedziałam się naprawdę ciekawych i istotnych dla rozwoju bloga informacji. Dzięki nim wiem jaką ścieżką się kierować. Żałuję tylko, że w ostatniej chwili przed wyjściem z domu zdecydowałam się na wyjęcie zeszytu, w którym notowałabym co mówią prelegenci. Następnym razem nie popełnię tego błędu!



Tych pięknych, minimalistycznych identyfikatorów nigdy nie za dużo, tak też mam zamiar brać udział w każdej kolejnej edycji Blogotoku. Atmosfera świetna, organizatorzy zawsze chętni do pogadania, ludzie otwarci i mili, jedzenie pyszne, wspomnienia na lata, a zdobyta wiedza i doświadczenia do wykorzystania :)
Wszystko w ciągu jednego dnia!

Zachęcam Was do brania udziału w takich spotkaniach! Szczególnie, jako mieszkanka Kielc zapraszam Was na kolejną edycję Blogotoku. W niedzielę, czyli dzień po wydarzeniu organizowany jest spacer po Kiecach, czyli odwiedzenie najważniejszych miejsc. Więc jeśli do tej pory nie miałeś okazji tu być, a jesteś blogerem lub osobą, która aktywnie udziela się w Internecie  - przyjedź do stolicy województwa Świętokrzyskiego na kolejną edycję Blogotoku!


FANPAGE: Miller Emilia Blog
INSTAGRAM: @miller.emilia
SNAPCHAT: mlecznyraj

PS. Zdjęcia z podpisem i logiem Blogotoku zostały wykonane przez fotografa. Pozostałe należą do mnie :)
09:00 1 komentarze
Nowsze posty
Starsze posty

O mnie




Hej, jestem Emilia, mam 21 lat. Na moim blogu znajdziesz wpisy o dotyczące urody, mody, a także podróży! Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie i zostaniesz ze mną na dłużej xoxo .
Kontakt: miller.emilia0@gmail.com

Kategorie

RECENZJE basic event lifestyle long hair don't care moda podróże poradnik uroda

Archiwum

  • ►  2018 (15)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2017 (44)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (2)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (4)
  • ▼  2016 (45)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (1)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (5)
    • ▼  maja (5)
      • Natural fruity peelings
      • BEIGE X WARSAW
      • BLOGOTOK #5 - Blog - moja marka
      • 7/8
      • MATURA 2016
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2015 (41)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2014 (4)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)

Popularne posty

  • Nie czekaj, ruszaj w świat! Czyli poradnik taniego podróżowania
    Nie czekaj, ruszaj w świat! Czyli poradnik taniego podróżowania
  • Festiwal Kolorów w Kielcach - czyli świat w kolorach tęczy!
    Festiwal Kolorów w Kielcach - czyli świat w kolorach tęczy!
  • Makijaż w kolorach jesieni | ZŁOTO
    Makijaż w kolorach jesieni | ZŁOTO
  • INSTA BADDIE MAKEUP TUTORIAL
    INSTA BADDIE MAKEUP TUTORIAL
  • Claresa - lakiery hybrydowe
    Claresa - lakiery hybrydowe

Facebook

Created with by ThemeXpose