facebook google twitter tumblr instagram linkedin
  • Start
  • Kategorie
    • Lifestyle
    • Fashion Diary
    • Beauty & Care
    • Podróże
    • Poradniki
    • Event
  • Serie
    • Basic
    • Long Hair Don't Care
  • Mapa podróży
  • O mnie
  • Kontakt

TEST

Jakie są najczęstsze błędy w pielęgnacji włosów? A może jedynym błędem jest.. brak pielęgnacji? Co robić, aby zapuścić długie, zdrowe i lśniące włosy? Czy to takie trudne? Próbujesz, ale ciągle nie wychodzi? A może końcówki Twoich włosów są już tak połamane i spalone, że ich biel wygląda jak nowoczesne ombre? A może Twoje włosy są niesforne, elektryzują się, nie chcą się układać, a ponadto potrzebują drastycznego cięcia?

Znasz już odpowiedzi na te pytania? Też potrzebujesz porady? Wszystko znajdziesz teraz tutaj, u mnie! Zapraszam na drugi post z serii 'Long hair (don't) care'!
Pierwszy post pod nazwą 'Blonde do it better'


Swoją przygodę włosomaniaczki oficjalnie rozpoczęłam w klasie 1 liceum, kiedy zaprzestałam cieniować włosy na całej długości. Na początku września dość drastycznie je ścięłam, bo z włosów do biustu nagle sięgały mi za ramiona. W jednej chwili odżyły, stały się gęste, zdrowe, bezproblemowe. Nie żałowałam ani jednego centymetra. Pół roku przed tym obcięciem przestałam suszyć włosy, a z suszarki korzystałam jedynie sporadycznie, w bardzo wyjątkowych sytuacjach. Wraz ze ścięciem włosów postanowiłam zapuścić je 'do studniówki'. Rozpoczęłam proces maniakalnego dbania.

Mam nadzieję, że każdy z nas zdaje sobie sprawę, że nasze włosy, to nie tylko zasługa kosmetyków i dbania o nie z zewnątrz, ale także odpowiednie działanie wewnątrz organizmu, które także ma wysoki wpływ na ich zdrowy wygląd :) Dziś zacznę od części zewnętrznej :)
Zapraszam do lektury!

Przestań niszczyć!
Bez tego się nie obejdzie! Żadna pielęgnacja Ci nie pomoże, jeśli nie przestaniesz niszczyć swoich włosów!
1. Zrezygnuj z prostownicy, lokówki i karbownicy!
Zdaję sobie sprawę, że nie każdy może cieszyć się idealnie prostymi włosami lub gęstymi lokami, ale codzienna stylizacja na gorąco przyspiesza tylko proces niszczenia, a tuż po nim czeka Cię ścięcie. Prześpij się całą noc w wałkach o odpowiedniej grubości lub zaznaj domowych sposobów, jakim jest laminowanie i zobacz, może to będzie lepszym rozwiązaniem niż codzienna stylizacja na gorąco.  Na rynku znajduje się także wiele kosmetyków ułatwiających skręt lub też pomagających wygładzić włosy bez specjalnego użycia ciepła. Skorzystaj z nich, a jeśli i to zawiedzie pomyśl o trwałym zabiegu u sprawdzonego fryzjera, np. keratynowe prostowanie włosów.


2. Pożegnaj suszarkę!
... Lub używaj jej sporadycznie, wyłącznie z chłodnym nawiewem. O ile sprzęt wymieniony w punkcie jeden ma bezpośredni kontakt z naszymi włosami, to suszarki używamy chyba zdecydowanie częściej, więc na jedno wychodzi. Spróbuj myć włosy wczesnym wieczorem i pozwalaj im naturalnie wyschnąć. Jeśli myjesz włosy rano starannie odciśnij nadmiar wody, zawiń je w ręcznik na kilka minut, a po jego zdjęciu odczekaj jeszcze kilka minut. W tym czasie zdążysz się pomalować, a włosy podeschną naturalnie. Aby dokończyć ten proces ustaw w suszarce chłodny nawiew - może nie zaoszczędzimy w ten sposób czasu, ale ograniczymy niszczenie włosów gorącym powietrzem :)


3. Nie śpij w mokrych włosach!
Tak samo jak temperaturą, włosy można uszkodzić także w sposób mechaniczny. Jednym z przykładów jest właśnie spanie w mokrych włosach. Świeżo umyte włosy są bardzo podatne na uszkodzenia, a to dlatego, że zostają otwarte łuski.
Aby zobrazować wam sposób w jaki mokre włosy są niszczone podczas pocierania głową o poduszkę, spróbujcie wyobrazić sobie pocieranie włosów między dłońmi aż do uzyskania tzw. sianka, gniazda - chyba niezbyt miła wizja.. Dziwić się później, że rano budzisz się z rozczochraną głową po jednej stronie, niemożliwą do rozczesania, ukrycia i okiełznania. Jeśli już musisz myć włosy wieczorem (jak ja), zrób to odpowiednio wcześnie, aby nie mieć mokrych kładąc się spać. Pozwól im naturalnie wyschnąć, a na noc upnij włosy w luźnego warkocza, koczka lub niskiego kucyka. Nie dość, że rano bez problemu rozczeszesz włosy, to dodatkowo po koczku zyskasz niesamowitą objętość i naturalne fale :)

4. Chroń włosy przed słońcem!
Jako posiadaczka naturalnie jasnych włosów jestem zdecydowanie bardziej narażona na ich uszkodzenie pod wpływem promieni słonecznych. Zapewne większość z Was spotkała się z tym, że Wasze włosy po całych wakacjach stawały się suche, łamliwe, matowe, a przede wszystkim wyblakłe.. To zasługa słońca. Warto się przed nią chronić związując włosy i nosząc nakrycia głowy. Z pomocą przyjdą także olejki, które ochronią je przed promieniami, a także sprawią, że włosy będą lśniące i błyszczące :)
Pamiętaj, że nie powinno suszyć się włosów w świetle promieni słonecznych, także podczas letnich wakacji tuż po wyjściu z wody!

5. Używaj odpowiedniej szczotki do włosów i dobrze się nią posługuj!
Wydawać by się mogło, że w czesaniu włosów nie ma większej filozofii.. Jednak jeśli nie chcemy ich uszkodzić podczas tego procesu i nie chcemy tracić połowy z nich po każdym przeciągnięciu szczotką, należy zwracać uwagę na to jak i czym traktujemy włosy.
Wszechobecne i bardzo popularne Tangle Teezer'y nie przemawiają do mnie i osobiście korzystam ze szczotki z gęstym włosiem dzika o właściwościach wygładzających, która pomiędzy ma tradycyjne plastikowe igiełki, które starannie rozczesują włosy. Dzięki tej szczotce moje włosy nie elektryzują się, ani nie puszą, bo każde jedno pociągnięcie ciągnie za sobą wygładzenie.
Ważny jest też sposób w jaki rozczesujemy włosy. Pamiętaj, że nie wystarczy 3 razy przeciągnąć szczotką.. Podziel włosy na dwie części i zacznij najpierw od dołu, od końcówek. Następnie rozczesuj coraz wyżej, aż do nasady. Dzięki temu nie będziesz mieć splątanych włosów, które uzyskałabyś czesząc je od razu od samej góry. Pamiętaj też o starannym wyczesywaniu i zrobieniu tego przed myciem włosów oraz NIGDY tuż po! Zrób to dopiero jak będą wilgotne :) Możesz sobie także pomóc odżywką lub olejkiem np. arganowym, który nie dość, że ochroni, to ułatwi rozczesywanie.


6. Używaj odpowiednich akcesoriów do upinania włosów!
Jak zapewne się domyślasz - zacznę od niszczenia. Zdajesz sobię sprawę, że nieodpowiednie gumki do włosów, spinki czy inne gadżety mogą poważnie uszkodzić nasze włosy. Zaczynając od wyrywania ich, gdy splątały się z gumką lub metalową skuwką, aż po odgniecenia i połamane końce.
Podobnie jak wśród szczotek do włosów, tutaj też są popularne gadżety. Mam na myśli gumeczki Invisibobble i ich wierne kopie. Jeśli wam one się sprawdzają - spoko, ale to nie na moje włosy, ja ich nie faworyzuje, nie rozumiem ich fenomenu, więc zostawiam ich temat.
Osobiście używam gumek bez skuwek, czyli bez tego metalowego elementu. Chwale je sobie już od ponad dwóch lat i nie zamieniłabym ich na nic innego :) Nie odgniatają się na włosach, nie ciągną, nie plątają się we włosy. Jeśli chodzi o spinki, to zdecydowanie polecam zwykłe wsuwki, a do dużych upięć plastikowe klamry - chyba najmniej szkodliwe.Poszukaj czegoś dla siebie i zwróć uwagę na to co kupujesz.


7. Uważaj na farby do włosów i rozjaśniacze!
Nie mówię oczywiście, żeby od razu odstawić farbowanie. Głównie chodzi o to, aby nie przesadzać z tym zabiegiem i dobierać dobre kosmetyki. Jeśli masz odrosty to staraj się farbować głównie tą część, a raz na jakiś czas możesz odświeżyć cały kolor na głowie.
Jeśli decydujesz się na rozjaśnianie licz się z tym, że mało kto wychodzi z tego z włosami o kondycji jak przed zabiegiem. Stopniowe rozjaśnianie rozwiąże ten problem.
Jednak jeśli chodzi o farbowanie - to nie mój temat. Cieszę się naturalnym kolorem i nie miałam nigdy styczności z trwałą zmianą koloru :)






Jakie błędy Ty popełniasz?


Chcesz wiedzieć więcej na temat pielęgnacji? Daj znać w komentarzu! Kolejna część niebawem :)

Jeśli chcesz być poinformowany o dodaniu najnowszej części zapisz się do newsletera podając swój adres email oraz zaobserwuj mój blog!
Pamiętaj też, że wszelkie informacje o wpisach będą także na moim FANPAGEu i INSTAGRAMie :)



09:29 12 komentarze

Zdrowe, gładkie, miękkie, a jednocześnie kuszące naturalnym zapachem i blaskiem usta to wymóg każdej dbającej o siebie kobiety. Odpowiednia pielęgnacja sprawi, że każdy kolorowy kosmetyk nałożony na nasze wargi będzie utrzymywał się cały dzień, a matowe pomadki nie będą sprawiały nam żadnych problemów.



Jeżeli podobnie jak ja miewasz problemy z przesuszonymi ustami i żadne balsamy już nie pomagają, spróbuj cudownego zestawu od The Secret Soap Store!

The Secret Soap Store to przede wszystkim polska firma z naturalnymi kosmetykami do pielęgnacji twarzy i ciała. Wiele lat doświadczenia sprawiło, że ich asortyment bardzo się rozwinął, a klienci pozostają z nimi na zawsze. W tym czasie opanowali niepowtarzalne receptury tworząc serie kosmetyków, w której każdy znajdzie coś dla siebie, m.in. naturalna, bałtycka (Time For Baltic), miodowa (Bee & Honey), a także coś dla mężczyzn, czyli seria For Him. Stali się rozpoznawalną marką nie tylko przez swoje kosmetyki, ale także przez piękne logo w kształcie serca z motywem florystycznym.
Największą zaletą tej firmy jest korzystanie z naturalnych składników, a także to, że nie testują na zwierzętach. Wspaniała jakość ich produktów i korzystne ceny przyciągają do nich stale nowych klientów!

Przedstawiam Wam zestaw, który potrafi zdziałać prawdziwe cuda!

LIP PEELING - Peeling do ust o zapachu słodkiej gruszki
To oczywiście krok numer 1. Żaden balsam nie pomoże, kiedy na naszych wargach ciągle będą zalegać suche, odstające skórki.
Peeling zamknięty jest w metalowym słoiczku z odkręcaną pokrywką, która uniemożliwia samoistne otworzenie się produktu. Pojemność to 15 ml, co powoduje, że produkt jest niesamowicie wydajny. Moja wersja to słodka gruszka, która tuż po otwarciu uderza nasz zmysł węchu i sprawia, że na naszej twarzy pojawia się uśmiech na myśl o słonecznym lecie pełnym soczystych owoców. Jest to bardzo naturalny zapach, jak prawdziwego owocu - za to wielki plus.

Peeling to cukrowe kryształki zanurzone w maśle shea i oleju kokosowym. To właśnie 3 główne składniki tego kosmetyku, które najbardziej wpływają na jego właściwości. Cukier delikatnie usuwa skórki, a tłuste substancje nie pozwalają na podrażnienia. Dodatkową zaletą jest to, że możemy go mieć zawsze przy sobie, wykonać szybki peeling i całość wytrzeć chusteczką - niestety produkt, pomimo pysznego zapachu nie nadaje się do jedzenia :)

Drugi produkt to balsam do ust, który tworzy zapachowy komplet razem z peelingiem.

LIP BUTTER - Balsam do ust o zapachu słodkiej gruszki
Tuż po użyciu peelingu wart dodatkowo zadbać o nasze usta nakładając na nie masełko, zwłaszcza to, o identycznym zapachu jak jego poprzednik. Podobnie jak on, jest zamknięty w metalowym, odkręcanym słoiczku o pojemności 15 ml. Zapach gruszki jest bardziej intensywny, ale ciągle naturalny. Masełko ma także świetny skład, jednak bardziej aktywny. Na pierwszym miejscu jest masło shea, miód i wosk pszczeli. Kolejne pozycje zajmują oleje, które idealnie natłuszczą nasze usta, m.in. olej z awokado, migdałów, pestek winogron i makadamia.
Konsystencja tego produktu jest dość gęsta, treściwa. Z początku zastanawiałam się czy nie będzie problem z wydobywaniem go, jednak okazało się, że w momencie nakładania go na usta, zmienia on konsystencję porównywalną do masła do ciała lub oleju kokosowego - momentalnie się rozpuszcza i idealnie pokrywamy nim całe usta. W dodatku wcale nie potrzeba go dużo, wystarczy niewielka ilość, żeby pokryć całe usta!
Masełko jest dobre zarówno do pielęgnacji codziennej, dziennej i nocnej. Przy systematycznym stosowaniu efekty utrzymują się na dłużej i nie ma mowy o pojawianiu się suchych skórek. Na noc zawsze nakładam grubszą warstwę, a rano budzę się z zadbanymi ustami pełnymi blasku.

Podsumowując oba produkty pochodzące z serii naturalnej mogę na wstępie powiedzieć, że jestem zachwycona ich składem, który jest całkowicie naturalny jak i działaniem. O ile peelingu nie używa się na codzień, to masełko na stałe zagościło w mojej kosmetyczce i używam go w trakcie dnia, za każdym razem kiedy czuję potrzebę. Wyparło kilka moich ulubionych dotychczas produktów i teraz to właśnie ten gruszkowy balsam stosuję na codzień. Oba produkty są niesamowicie wydajne i pomimo używania ich od ponad 3 tygodni nie widać ich zbytniego ubytku, Myślę, że to wielki plus, bo to udowadnia, że ich cena jest bardzo adekwatna do jakości i pojemności :)

Gorąco polecam Wam te dwa produkty, które są dostępne w dwóch innych wersjach smakowo-zapachowych: soczystego arbuza oraz soczystego grejpfruta.
Śmiało, zajrzyjcie szybko na The Secret Soap Store! A może znajdziecie coś dla siebie? Myślę, że warto czegoś poszukać - nie dość, że są pełne naturalnych składników, to jeszcze cena jest jak najbardziej adekwatna do jakości i wydajności, a opakowania cieszą oko :)

Czekasz na więcej? Zaobserwuj mojego bloga i zapisz się do newslettera! Pamiętaj także o moim fanpage'u, instagramie i moim kanale na youtube! :)

11:41 9 komentarze

Cisza na sali. Główne światła skierowane tylko na parkiet. Na dwóch końcach parkietu stoi po 9 par ubranych w eleganckie garnitury i wieczorowe suknie.  Ze sceny dobiega głos dyrekcji:
"Poloneza czas zacząć"

Energiczny wstęp od najpiękniejszego poloneza z "Pana Tadeusza" poleciał z głośników i sprawił, że moje ciało jak zwykle przeszył dreszcz. 600 par oczu z 4 stron skupione tylko na nas. Od rozpoczęcia dzielą nas tylko sekundy. Uśmiech na twarzach znajomych za mną, a jednocześnie widzę u nich powagę i zdenerwowanie. Ostatni uścisk dłoni partnera i słowa "będzie dobrze". Pierwsza para ruszyła. Zaraz czas na nas.





Ale jak to się wszystko zaczęło?
Nie da się ukryć - jestem w klasie maturalnej. Niejednokrotnie to podkreślałam na tym blogu. Chciałabym wam pokazać jak wyglądała moja studniówka oraz ile pracy i serca trzeba w to włożyć. Na pierwszej studniówce (100) miałam okazję być rok temu razem z moim chłopakiem, który również był moim partnerem w tym roku. Jednak tamtej imprezy nie przeżyłam w taki sposób jak mojej własnej.


W ostatniej klasie szkoły średniej są tylko 2 tematy: studniówka i matura. Im bliżej balu, tym więcej ludzie o nim rozmawiają, a matura schodzi na drugi plan. Rosnące z każdym dniem zainteresowanie ma swój początek w październiku. To wtedy rozpoczął się nabór do poloneza pokazowego, pierwsze spotkania Komitetu Studniówkowego (KS) oraz rozdawanie deklaracji. Chciałam, aby ten bal był imprezą, którą zapamiętam do końca życia. Z tego powodu zaangażowałam się pośrednio w jego organizację. Z każdej klasy maturalnej należało wybrać 2 osoby reprezentujące. Spotykając się z KS ustalaliśmy wszystkie kwestie organizacyjne, m.in. wybór zespołu i DJa, muzyki, jedzenia, wyglądu zaproszeń, układu stołów, kolorów kotylionów. Przy takiej liczbie osób nie jest łatwo, kiedy każdy ma coś do powiedzenia, bo jak to mówią - ile ludzi, tyle opinii.


Już rok temu będąc na studniówce zapragnęłam tańczyć poloneza pokazowego. Moje marzenie nie zmieniło się przez cały ten czas. Gdy tylko dowiedziałam się o terminie naborów szybko znalazłam partnera (oczywiście z naszej szkoły i naszego rocznika) i  byłam pierwsza na sali, aby się zapisać :D Na szczęście udało mi się. Ponad godzina czekania po wtorkowych lekcjach i próby na hali do 17, tydzień w tydzień, a czasem nawet na długich przerwach. Pod koniec listopada pojawiła się pierwsza panika, że nasz taniec jest za krótki, a my mamy za mało czasu, jednak ze wszystkim się wyrobiliśmy. Grudniowe próby wymagały od nas noszenia obcasów, a dzień przed balem odwiedziliśmy hotel, aby po raz pierwszy zatańczyć nasz układ w nowym miejscu i dostosować go do sali.


Osobiste przygotowania do studniówki zaczynają się w listopadzie. To chyba idealny czas, aby umówić się do fryzjera, na makijaż oraz szukać krawcowej. Ja jednak zaufałam sobie i stwierdziłam, że moje umiejętności są na tyle wysokie, na tyle dobre, że dam sobie radę sama zarówno w makeup'em jak i włosami. Myślałam nad szyciem 'tej jedynej, wymarzonej sukienki', ale kompletny brak idei spowodował, że zrezygnowałam z tego pomysłu.
Poszukiwania w sklepach też nie były łatwe, jestem bardzo wybredna i naprawdę trudno było mi znaleźć cokolwiek, co by mi się chociaż spodobało. Od razu zrezygnowałam z czarnego i szukałam czegoś jasnego lub w kolorze czerwonym lub różowym.
Pierwszą sukienkę kupiłam na początku grudnia, jednak stwierdziłam, że w długiej sukience nie będę się dobrze bawić i będzie ona odpowiednia na poloneza. Podczas przerwy świątecznej zaczęłam panicznie przeglądać sklepy internetowe w poszukiwaniu chociażby inspiracji, a także prawie codziennie zwiedzałam nowe zakątki w moim mieście szukając sukienki, która mi się spodoba. Niestety, bez skutku. Wylądowałam nawet w Warszawie i doszłam do wniosku, że zmarnowałam tylko dzień.


10 dni przed studniówką, 30 stycznia. Późny wieczór, po całym dniu w mieście, tuż przed zamknięciem sklepów.. Kupiłam sukienkę! Nawet nie wiecie jakie to cudowne uczucie, kiedy tak naprawdę macie wszystko z głowy. Ostatecznie zdecydowałam się na nakrapianą białą sukienkę, delikatnie rozkloszowaną z czarnymi wstawkami.Chwilę później dokupiłam do niej buty. Godzinę później miałam załatwione już torebki i biżuterię.


Jednak pomysłu na makijaż, który będzie pasować do obu sukienek, nie miałam aż do czwartku. Tego dnia Klaudia Łepkowska spada mi z nieba z makijażem studniówkowym od podstaw.
1 dzień przed studniówką. Bal to temat nr. 1 w szkole. Nauczyciele odpuszczają. (Przed)ostatnie popołudniowe zakupy.


DZIEŃ STUDNIÓWKI, 9 stycznia 2016
Po ciężkiej nocy w wałkach wstałam i kończyłam swoje przygotowania. Po lekkim obiedzie zabrałam się za makijaż i naprawdę cieszę się, że wyszło mi perfekcyjnie za pierwszym razem i nie musiałam nic poprawiać. Zdjęłam wałki, ubrałam się i spakowałam torebkę. Oczywiście nie zapomniałam o czerwonej podwiązce! O 17 już byłam w aucie, a o 18 wraz z moim partnerem stanęłam na czerwonym dywanie, który prowadził od drzwi głównych aż do recepcji. Nadal nie wierzyłam, że TO JUŻ DZIŚ, JUŻ ZA CHWILĘ.

Podobnie jak w poprzednich latach studniówka odbyła się w 4 gwiazdkowym Hotelu Binkowski. Moim zdaniem wybór idealny - wygląd i klasa tego miejsca, organizacja oraz dekoracje tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to jedne z lepszych miejsc na pierwszy w życiu bal. Wielka sala ze szklanym dachem i kryształowym żyrandolem, balkon dookoła parkietu, niesamowite oświetlenie, potężne srebrno-szare fotele, czerwony dywan, 10 osobowe okrągłe stoły w części restauracyjnej, szwedzkie stoły, wspaniale dobrane menu i pomysłowe dekoracje oraz urozmaicenia w postaci m.in fontanny z czekoladą wraz z owocami.. Czego chcieć więcej?!

Po zrobieniu zdjęć w parach wraz z partnerami rozpoczęła się część oficjalna, czyli polonez dla całej szkoły którego poprowadziła dyrekcja wraz z tancerzami, przemówienia oraz polonez pokazowy, w którym miałam okazję brać udział. Tuż po pierwszym posiłku zaczęła grać muzyka. Zmieniłam długą suknię, którą miałam przeznaczoną do poloneza na krótką, białą. Byłam gotowa na całonocne szaleństwo! Może i nasz DJ i jego zespół nie byli idealni, ale po pewnym czasie liczyła się już tylko zabawa. 




Całą imprezę relacjonowali kamerzyści i fotografowie. Każda klasa miała swoją dwójkę operatorów oraz swoje miejsce na parkiecie. Pełna organizacja - jeśli będziemy tańczyć w innym miejscu na sali, to zwyczajnie nie będzie nas na filmie oraz na zdjęciach. Ponadto każda klasa miesiąc przed studniówką losowała kolory kotylionów - tym sposobem nasi fotografowie widząc różową kokardkę wiedzieli, że w obiektywie znajduje się uczeń z naszej klasy :)

Rozpoczął się schemat: zabawa - zdjęcia - jedzenie - zabawa - rozmowy - zdjęcia - atrakcje - jedzenie..





W trakcie balu kilkukrotnie zostaliśmy mile zaskoczeni. Poza wspaniałymi drobnostkami w postaci deszczu srebrnego konfetti, kwiatami dla dziewczyn czy też wyżej wspomnianej fontanny z czekolady, mieliśmy całą noc wrażeń! Pierwszą, większą niespodzianką, której nie było rok temu była fotobudka i gadżety w postaci kapeluszy, peruk i piór. Po wystaniu w kolejce można było zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie drukowane od razu w wybranym formacie. Świetna atrakcja - nie dość, że cieszyła się dużą popularnością, to dostawaliśmy zdjęcie od razu do ręki!

Kolejną niespodzianką był pokaz i nauka tańca. Największą niespodzianką okazał się niespodziewany występ gościa specjalnego. Kilkanaście minut przed północą stery DJ'a objął Shaun Baker, a za mikrofonem stała urocza Jessica Jean! Nasi rodzice postarali się, aby niespodzianka pozostała niespodzianką do samego końca i oczywiście się udało.


12 godzin balowania, szaleństwa i beztroskiej przyjemności minęło jak pstryknięcie palcem.. Ze smutkiem patrzyłam na czas, który mijał  nieubłagalnie. Bawiłam się na parkiecie prawie do samego końca i cały czas w szpilkach! Mimo tego, że włosy wyprostowały mi się w ekspresowo szybkim tempie, a ostatnie dwie godziny męczyłam się z czymś w oku, to starałam się wykorzystać 120% z tego co nam dali. Chociaż makijaż pozostał na swoim miejscu aż do powrotu do domu :)
Dziękuję wszystkim za tą wspaniałą imprezę, za ten pierwszy poważny bal, który został niesamowicie zorganizowany, abyśmy wszyscy byli szczęśliwi i zapamiętali go na zawsze! Dziękuję moim znajomym i partnerowi, za to mogli mi towarzyszyć przez całą noc i dzięki nim mam cudowne wspomnienia na całe życie! :)


Zostawiam Was z ostatnią porcją zdjęć :* Jest ich tyle, że nie sposób wybrać, a pokazują one całokształt tej imprezy. Życzę każdemu tak wspaniałego balu jak mój :)









PROstudniówka odwaliła kawał świetnej roboty! Dziękuje!
08:31 No komentarze
O pomadkach Kylie Jenner słyszał już chyba każdy. To było tylko kwestią czasu, aż firmy zaczną wprowadzać do swojego asortymentu matowe pomadki w płynie wzorowane na tych od Kylie. Golden Rose nie mogło być gorsze. Ich firmę kojarzymy przede wszystkim z wysoką jakością produktów za świetną cenę. Czy tak było i tym razem? Zapraszam do recenzji nowej płynnej matowej pomadki!


Podobnie do pomadek KJ, nowość od GR rozchodzi się równie szybko. Asortyment wystawiony na wyspę często znika już kilka godzin po dostawie. Na stronie internetowej sklepu stale brakuje pojedynczych kolorów, głównie tych 'nude'.

Po kilku dniach od zakupu postanowiłam podzielić się z wami moimi wrażeniami, ale dziś w wyjątkowym skrócie, bo na dole strony czeka na was filmik :)

PIERWSZE WRAŻENIE
Wyjątkowo duże opakowanie, wodnista konsystencja, giętki i duży aplikator, intensywny kolor i niesamowita trwałość!

CENA, POJEMNOŚĆ, WYDAJNOŚĆ
19,90 to cena, za którą dostaniemy buteleczkę o pojemności 5,5 ml. Z aplikatora należy usunąć nadmiar pomadki, dzięki czemu produkt starczy na wyjątkowo długo, zwłaszcza, że nie trzeba go poprawiać w trakcie dnia, a do pełnego krycia wystarczy jedna, cienka warstwa.

KOLOR, PIGMENTACJA
Mój numerek to 07, czyli zgaszony, ale mocny róż. Jak już wcześniej wspomniałam wystarczy naprawdę jedna cienka warstwa, aby usta były pokryte jednolitym kolorem. Inne numerki miałam okazje wyswatchować na stoisku kilkukrotnie i jeśli chodzi o pigmentację, to wszystkie są identyczne, lecz jest jedno ALE :) Trzeba pamiętać, że szminka nałożona na ręce wygląda inaczej niż na ustach, inaczej wygląda przy różnych karnacjach oraz przede wszystkim może się też różnić zaraz po nałożeni i już po zaschnięciu, także trzeba odczekać chwilę aby zobaczyć autentyczny kolor.
Przy robieniu swatchy zauważyłam też jedną rzecz - niestety większość kolorów, z 12 możliwych jest podobna. Największe podobieństwo można zauważyć przy kolorach różowych, których jest aż 6, szczególnie przy numerkach nad którymi się zastanawiałam, czyli 04 (łososiowy róż) i 07, który wybrałam. Pozostałe to nude, czerwień i ciemny fioletowo bordowy.


APLIKACJA
Z łatwością możemy sobie poradzić bez konturówki. Zawdzięczamy do aplikatorowi, którym precyzyjnie obrysujemy usta, a następnie wypełnimy.

TRWAŁOŚĆ
Zdecydowanie na plus! Szminka utrzymuje się na ustach cały dzień, bez poprawek. Traci na intensywności, jednak nie straszne jej jedzenie i minalnie zjada się tylko od wewnętrznej strony ust. Nie wysusza ust ani nie powoduje niemiłego uczucia ściągania.
Co idze za trwałością? Oczywiście trudności w zmywaniu :) Z pomocą przyjdzie dobre mleczko.. ale i tak pigment wchodzi w usta i towarzyszy nam jeszcze na drugi dzień.

07 ZGŁOŚ SIĘ!
Zgłoś się po 07, jeśli chcesz optycznie wybielić zęby! TAK! To zasługa drobinek, całkowicie niewidocznych po zastygnięciu drobinek w chłodnych, niebiesko-fioletowych odcieniach. Dzięki nim także pomadka nie ma w pełni matowego wykończenia, a satynowe :)





Golden Rose świetnie poradziło sobie z kolejnym moim wymaganiem. Ponieważ pomadka nie wysusza ust z pewnością będę sięgać po nią częściej.
Wszystkie 3 matowe szminki od tej firmy to moi ulubieńcy, zarówno Velvet Matte, Matte Crayon Lipstick oraz ta nowość, czyli Longstay Liquid Matte Lipstick :)


Zapraszam Was na moje inne Social media oraz do zapisania się do Newslettera (w kolumnie obok, wystarczy podać adres e-mail)

INSTAGRAM
FANPAGE
YOUTUBE

Buziaczki :*
16:30 10 komentarze
Nowsze posty
Starsze posty

O mnie




Hej, jestem Emilia, mam 21 lat. Na moim blogu znajdziesz wpisy o dotyczące urody, mody, a także podróży! Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie i zostaniesz ze mną na dłużej xoxo .
Kontakt: miller.emilia0@gmail.com

Kategorie

RECENZJE basic event lifestyle long hair don't care moda podróże poradnik uroda

Archiwum

  • ►  2018 (15)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2017 (44)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (2)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (4)
  • ▼  2016 (45)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (1)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (5)
    • ▼  kwietnia (4)
      • LONG HAIR (DON'T) CARE
      • PAIR OF PEARS
      • Prom Night
      • GOLDEN ROSE LONGSTAY LIQUID MATTE LIPSTICK - matow...
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2015 (41)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2014 (4)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)

Popularne posty

  • Nie czekaj, ruszaj w świat! Czyli poradnik taniego podróżowania
    Nie czekaj, ruszaj w świat! Czyli poradnik taniego podróżowania
  • Festiwal Kolorów w Kielcach - czyli świat w kolorach tęczy!
    Festiwal Kolorów w Kielcach - czyli świat w kolorach tęczy!
  • Makijaż w kolorach jesieni | ZŁOTO
    Makijaż w kolorach jesieni | ZŁOTO
  • INSTA BADDIE MAKEUP TUTORIAL
    INSTA BADDIE MAKEUP TUTORIAL
  • Claresa - lakiery hybrydowe
    Claresa - lakiery hybrydowe

Facebook

Created with by ThemeXpose