facebook google twitter tumblr instagram linkedin
  • Start
  • Kategorie
    • Lifestyle
    • Fashion Diary
    • Beauty & Care
    • Podróże
    • Poradniki
    • Event
  • Serie
    • Basic
    • Long Hair Don't Care
  • Mapa podróży
  • O mnie
  • Kontakt

TEST


Hej kochani!
Przepraszam Was wszystkich, szczególnie stałych czytelników, za moją ciągłą nieobecność oraz brak systematyczności, ale wyjazd goni mnie za wyjazdem, a w ciągu jednodniowej przerwy nawet nie myślałam, żeby siąść przy komputerze, tylko od razu pakowałam się na kolejną podróż.



Dziś, żeby was nie zanudzić ciągłymi wyprawami (chociaż nie na długo), przychodzę z trochę innym tematem. Lato już w pełni, a pewnie większość z was spędza je w słonecznych krajach, bądź nad wodą, dlatego myślę, że warto wspomnieć co nieco o kostiumach kąpielowych.
Nie, nie będę prawić kazania o sylwetkach i doborze odpowiedniego kostiumu, który ukryje co nie trzeba i uwydatni atuty. Chciałabym wam przedstawić pewną kostiumową propozycję na lato :)

Myślę, że każda z nas, dziewczyn, posiada w swojej szafie ubrania z serii BASIC.Na czym polegają ubrania i dodatki BASIC? Są to rzeczy, które mogą być noszone do wszystkiego, ze wszystkim i na wszelakie sposoby oraz powinny znaleźć się w szafie każdej kobiety. Dzięki swojej uniwersalności nigdy się nie nudzą oraz są ponadczasowe. Najczęściej należą do nich gładkie t-shirty, klasyczne jeansy oraz czarne spodnie, zegarek czy okulary, jednak każdy może pojąć znaczenie tego słowa inaczej.

Ale dlaczego by nie mieć takiej podstawowej perełki wśród kostiumów? Ja na swoją trafiłam rok temu i uważam to za strzał w dziesiątkę. Do tej pory co sezon zaopatrywałam się w nowe bikini, jednak na dłuższą metę to jest zgubne. Mimo, że na wyjazd zawsze brałam nowe i zeszłoroczne na wypadek gdyby jeden z nich mi się znudził, to w ciągu kilku lat trochę się tego nagromadziło.
Rok temu w moje ręce wpadła szafirowa perełka, o dziwo w Decathlonie. Spodobała mi się góra, która nie dość, że była w stylu bandeau, to miała po środku atrakcyjne okrągłe wycięcie. Nigdy bym na ten kolor nie spojrzała, bo należy do rodziny niebieskich, jednak kiedy go przymierzyłam pomyślałam - tak, to jest to! A do tego w moim koszyku wylądowały 3 małe dodatkowe opakowania z kolorowymi tasiemkami. W ten sposób stałam się szczęśliwą posiadaczką nowego kostiumu, który będzie się dostosowywał do mnie.

5 in 1, czyli pięć oblicz plażowania
Bałam się, że ten kolor mi się szybko znudzi, jednak dzięki małym dodatkom ten kostium za każdym razem będzie mieć inny charakter.

Wariant 1
To kostium w podstawowej wersji, taki jaki kupujemy, czyli góra wiązana ze środka na szyi oraz dół z szafirowymi kokardkami po bokach. Dla mnie to idealna alternatywa dla jednolitego czarnego lub białego kostiumu, bo w tym wypadku pokazuje on więcej mnie i mojej kolorowej duszy.

Wariant 2
Z drugiej strony kostium trzyma się sam i nie potrzebuje wsparcia, dlatego do opalania pozbywam się wszelkich zbędnych wiązań, zarówno tych na dole, jak i na górze.


Dopiero tutaj zaczyna się przygoda z dodatkowymi opakowaniami, które podczas zakupów wylądowały w koszyku. Znajdują się w nich dodatkowe paski do kostiumu, które można wykorzystać do zawiązania kokardek w majtkach oraz zawiązania góry bikini na szyi.

Wariant 3
Pierwszy zestaw zawiera 4 paski z azteckimi wyrazistymi wzorkami utrzymanych w kolorach czarnym i błękitnym z odrobiną pomarańczu i fioletu. Kolory ze sobą świetnie kontrastują, co podnosi ich atrakcyjność i dodaje im pazura, nie odbierając dziewczęcości.

Wariant 4
O wiele bardziej dziewczęcy zestaw znajduje się w drugim opakowaniu. 3 tasiemki, którym towarzyszy kolor biały, fioletowy, różowy i błękitny. Na końcach wstążek są duże różowe koraliki, które szczególnie ładnie wyglądają, gdy są widoczne na górze od bikini.

Wariant 5
Ostatnie cztery tasiemki, które od razu zdobyły moje serce są w stylu marynarskim. Czerwono białe paski idealnie współgrają z szafirowym kostiumem, a ja chyba czuję się w nich najlepiej i najpewniej.

Uważam ten kostium za moją perełkę nie tylko ze względu na odpowiedni kształt, ale także za jej uniwersalność oraz możliwość tworzenia nowych odsłon i zupełnie innych looków poprzez wymianę tasiemek. Cieszę się, że taka rzecz wpadła do mojej szafy, zwłaszcza, że nie jest ona ani biała, ani czarna.


Jaka jest wasza definicja ubrań z serii BASIC?
Lubicie takie rzeczy, które można wykorzystać na kilka sposobów?
Czy kupujecie kostiumy kąpielowe tak często jak ja kiedyś?
Jaki wygląda wasz tegoroczny kostium?


Propozycje looków na plażę: na luzie z nutą ekstrawagancji oraz delikatnie i dziewczęco.




INSTAGRAM
FANPAGE
08:30 No komentarze

Witam was w drugim tygodniu wakacji. Przed nami dwa miesiące beztroskiej zabawy i wyjazdów. Ja swoje wakacje rozpoczęłam jeszcze w czerwcu. Wyjazd, który był skazany na porażkę i brzydką pogodę okazał się być strzałem w dziesiątkę. Pomimo tego, że był zaplanowany na maj odbył się w przedostatnim tygodniu czerwca. Za niewielką dopłatą udało nam się przełożyć przejazd i piątkowy poranek wyruszyliśmy Polskim Busem do Zakopanego.

W godzinach popołudniowych wysiedliśmy na zakopiańskim dworcu autobusowym, gdzie przywitały nas panie słowami 'a może wolny pokój?'. Uruchomiłam Google Maps w telefonie i kierowaliśmy się zgodnie z zaleceniami nawigacji. Po kilkunastu minutach doszliśmy do celu i weszliśmy do małego, skromnego i zadbanego pokoiku, gdzie zrzuciliśmy na podłogę ciężkie, wypchane plecaki, a my sami rozłożyliśmy się na łóżku. 
Zwiedzać, chodzić i jeszcze raz zwiedzać! Taki był plan, a my wypełniliśmy go maksymalnie. Po małym odpoczynku wypakowaliśmy plecaki i zostawiliśmy w nich butelki wody, portfele oraz kurtki przeciwdeszczowe i parasolki. Zamknęliśmy za sobą drzwi i spokojnym krokiem wyruszyliśmy w kierunku Krupówek, które znajdowały się niecałe 10 minut drogi od naszego miejsca zamieszkania.

Co robić w Zakopanem?
Zachęcam was do zajrzenia na Antałówkę, zwłaszcza na wzgórze, z którego możecie podziwiać niesamowite widoki na Gubałówkę, Giewont i otaczające go góry, szczególnie przy zachodzie słońca. Jedna ze ścieżek prowadzi przez nową drogę koło zaniedbanego i nieczynnego hotelu Bristol wzdłuż strumyka, druga ścieżka leci przez las o liściach w kolorze świeżej zieleni.

Idąc Krupówkami warto skręcić w ulicę Kościeliską i odwiedzić drewniany kościółek wybudowany w góralskim stylu oraz towarzyszący mu Cmentarz Zasłużonych na Pęskowym Brzyzku, na którym pochowani są Kornel Makuszyński i Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Cmentarz okazał się być miejscem, które skłania do refleksji, a spacer między nagrobkami i kapliczkami w świetle zachodzącego słońca sprawiło, że miejsce wypełnia się magią.

Drugiego dnia podjęliśmy się zdobycia Gubałówki, ale nawet nie pomyśleliśmy o wjeździe. Zapłacić około 20-30 zł za mało ciekawy widok z góry? Powiedzieliśmy stanowcze 'nie, dziękuję' i ruszyliśmy w górę. Nasze przekonania się sprawdziły i najpiękniejsze widoki podziwialiśmy właśnie po drodze. W połowie trasy możemy się zdecydować jak będzie wyglądać nasza druga połowa wyprawy. Wybraliśmy przejście przez most pod którym jeździ kolejka, a także widać moment w którym się one mijają.

Po niecałej godzinie (z postojami) staliśmy już na szczycie. Na Gubałówce przywitał nas deszcz i... mnóstwo budek, które zasłaniają widoki. W drogę powrotną udaliśmy się tą samą trasą. W trakcie odpoczynku zaplanowaliśmy swój obiad i udaliśmy się do restauracji za rogiem, którą, jak się potem okazało, odwiedziła wraz z Kuchennymi Rewolucjami Magda Gessler. 
Po wypełnieniu naszych żołądków pysznymi pierogami ruskimi skierowaliśmy się w stronę Wielkiej Krokwi, gdzie ponownie przywitały nas Krupówki VOL 3.  Wolnym i spokojnym krokiem ruszyliśmy w stronę naszego legowiska odwiedzając zakopiańską Biedronkę kupując bułki i mięsny wkład na kolację i śniadanie. Późnym wieczorem spakowaliśmy plecaki, żeby rano po posiłku wyruszyć na ostatni podbój gór.  Jednak nasze plany się zmieniły się w momencie kiedy ostatecznie opuściliśmy budynek, w którym spaliśmy. Ponieważ na naszych plecach ciążyły wypchane plecaki zrezygnowaliśmy z Morskiego Oka i udaliśmy się busem do Doliny Kościeliskiej.
W międzyczasie pogoda stale się zmieniała, niestety przez większość czasu towarzyszył nam wiatr, deszcz i chłód. Pod samym schroniskiem się przejaśniło, chyba specjalnie dla nas i dla tych cudnych widoków. Usiedliśmy na ławkach i odpoczęliśmy. Poprosiliśmy w schronisku o miseczkę z gorącą wodą i dwie łyżki, a na dworze wsypaliśmy do niej zupkę chińską z makaronem. Znów zaczęło padać, a my jedliśmy zupkę przy pięknych widokach pod parasolem pełni uśmiechu. Niestety uśmiech zaczął znikać na czas powrotu z doliny, pogoda coraz mniej dopisywała.


Będąc ponownie w centrum Zakopanego odwiedziliśmy kawiarnię. Zjedliśmy pyszne domowe lody od Żarneckich i odpoczęliśmy. Do 21 snuliśmy się po mieście, aż w końcu siedliśmy na dworcu autobusowym czekając ponad dwie godziny na Polskiego Busa. Zjedliśmy kanapki, obejrzeliśmy filmiki na YT, ale takie wyczekiwanie nie było moim marzeniem. Do Kielc dotarliśmy o 3:30 i spędziliśmy niecałą godzinę na dworcu czekając na pierwsze autobusy. Było niesamowicie zimno, ale wmówiłam sobie, że dla takich widoków jak wschód słońca i przebijające się przez mgłę promienie warto wytrzymać. Położyłam się po piątej i spałam do 13.. i wstając czułam, że zmarnowałam pół dnia. Prawda jest taka, że tyle co wstałam zaczęłam się pakować na dwa dni do Stolicy :D



Polski Bus przywiózł nas do Warszawy po 13. Metro, autobus, odbiór kluczy do mieszkania, znów autobus, aż w końcu usiedliśmy przy stole i zjedliśmy przygotowaną wcześniej przez M. zupę. Odpoczęliśmy i ruszyliśmy na podbój Warszawy zaczynając od plaży przy Wiśle.
Następnie Mostem Poniatowskiego udaliśmy się do centrum i skręciliśmy w ulicę Marszałkowską kierując się do Placu Hipstera.. ekhem. Placu Zbawiciela. Śmialiśmy się, że tani wyjazd to tani wyjazd i korzystając z aplikacji FourSquare wybraliśmy miejsce w pobliżu naszej lokalizacji, żeby zjeść obiadokolację. I po raz kolejny spotkał nas deszcz, na szczęście mocna ulewa i za razem szybka. Zatrzymaliśmy się na przystanku, żeby przeczekać, po czym okazało się, że Bar znajduje się tuż za nami.
Weszliśmy do środka i przywitał nas typowo hipsterski klimat tego miejsca. Po zjedzeniu naszych posiłków zdecydowaliśmy się jeszcze na coś drobnego.  Wybrałam ryż z jabłkiem i śmietaną za 5 zł.. i kiedy dostałam talerz nie zjadłam nawet połowy. Kopa ryżu na dużym talerzu, mnóstwo jabłek posypanych cukrem i cynamonem oraz duuuuża łyżka śmietany - moim zdaniem porcja na dwie osoby!
Po najedzeniu się ruszyliśmy przez Ogród Saski na Stare Miasto podziwiając po drodze piękną fontannę w świetle opadającego słońca. Udało nam się trafić na odpowiedni moment, w tym momencie pogoda nam niesamowicie dopisała. Ujrzeliśmy stolicę w pięknym świetle. Wolnym krokiem kierowaliśmy się w stronę mieszkania, gdy nagle zdaliśmy sobie sprawę, że jest prawie 22 i za chwilę wszystkie sklepy będą zamknięte. Cudem znaleźliśmy Biedronkę na Nowym Świecie i kupiliśmy odpowiednie trunki.

Znów siedzieliśmy do pierwszej w nocy w dobrym towarzystwie i smaczną pizzą, a rano ruszyliśmy na podbój miasta. Pogoda tego dnia na szczęście dopisała, a momentami było nawet za ciepło na rajstopy i czarną sukienkę. Głównym punktem drugiego dnia naszej podróży były Łazienki Królewskie. Po drodze zahaczyliśmy o najbardziej hipsterski (tym razem) sklep jaki kiedykolwiek miałam okazję odwiedzić. Mowa tu o Pan Tu Nie Stał. Kiedy weszłam  do środka od razu wiedziałam co chce kupić. Następnie przez Plac Zbawiciela i urokliwe poboczne uliczki dostaliśmy się do parku, gdzie spędziliśmy większość czasu. W drodze powrotnej znów odwiedziliśmy Bar Mleczny i obkupiliśmy się w przepyszne pierogi ruskie - nasze ulubione :)

Ostatnie dwie godziny spędziliśmy w centrum prażąc się na słoneczku i popijając kawę.

Nic nie kończy się tak szybko. Przez część drogi powrotnej śmialiśmy się, że znów odwiedzimy naszą stolicę za 7 dni :D
Tym razem pojechaliśmy na jeden dzień. Słoneczko tego dnia się do nas uśmiechało i pozwoliło na długie spacery po mieście, pod warunkiem, że będziemy mieć odpowiedni zapas wody. Kiedy wysiedliśmy na innej stacji metra niż zwykle, nieco zabłądziliśmy i znów znaleźliśmy się na Starym Mieście. Większość czasu spędziliśmy w Bibliotece Uniwersyteckiej nad Wisłą, a szczególnie w ogrodzie na dachu.
 Nie spodziewałam się, że ta budowla, a przede wszystkim ogród aż tak nam się spodoba. Nie dość, że jest niesamowicie duży, to są na nim punkty widokowe z których możemy podziwiać panoramę miasta. Trudno było nam opuścić to miejsce, jednak nasze brzuchy coraz głośniej prosiły o jedzenie. Udaliśmy się do lokalu w centrum o nazwie Du-ża Mi-Ha, gdzie serwują kuchnię wietnamską w dobrych cenach, świetnym smaku i idealnych porcjach. Najedzeni snuliśmy się bocznymi uliczkami centrum, a następnie zdecydowanie szybkim krokiem skierowaliśmy się do metra, żeby ponownie
udać się w trzygodzinną trasę do domu.


Podsumowując:
Zakopane - około 45-50 km pieszo, 60 zł transport w dwie strony (zmiana terminu spowodowała wzrost kosztów), 60 zł za dwie noce, maksymalne ograniczenie dodatkowych kosztów w postaci dojazdów
Warszawa (łącznie) około 40 km pieszo, 20 zł (pierwszy termin) + 5 zł (drugi termin), nocleg u rodziny, koszty biletów transportu publicznego - nie więcej niż 8 zł.
Dodatkowo:
Masa zdjęć.
Niezliczona ilość wspomnień.
Dużo uśmiechu.
Nowe doświadczenie i przeżycia. 



Kocham to. Podróże są jedną z moich pasji i ciesze się, że mam z kim ją dzielić oraz ją rozwijam.

Wolicie podróżować na własną rękę czy z biurem podróży? Jak spędzacie wakacje? Wolicie wypoczynek aktywny czy bierny? 
09:00 No komentarze
Nie znam osoby co lubi myć pędzle, szczególnie te po kosmetykach typu fluid, jednak w końcu nadejdzie taki dzień kiedy wszystkie Twoje pędzle będą musiały wziąć porządną kąpiel. Nie tylko ze względu na to, że są brudne i chęć nałożenia nowego cienia bez ubrudzenia się jego poprzednikiem graniczy z cudem, ale dlatego, że włosie jest siedliskiem bakterii po codziennym kontakcie z naszą buźką.

Każdy ma swój sposób na czyszczenie, ale do tej pory zawsze było to dla mnie karą oraz udręką i chyba każdy wie ile się można namęczyć podczas mycia nie tylko pędzli po podkładzie czy szminkach, ale także tych o długim, puchatym włosiu i dużej średnicy. Teraz to dla mnie nie problem. Nastąpiła rewolucja w myciu pędzli i już nikt nie musi się męczyć!

Dzięki wygranej w konkursie na Kosmetykomania.pl stałam się szczęśliwą posiadaczką małego różowego jajeczka, o którym wspomniałam tutaj. Kojarzycie rękawice do mycia z wypustkami? Dokładnie na tej samej zasadzie działa jajeczko firmy BrushEgg.

Produkt wykonany jest z sprężystego silikonu. W górnej części znajdują sie mniejsze okrągłe wypustki do mycia mniejszych pędzli, a dolny, większy obszar wyposażony jest w poziome wypustki służące analogicznie do większych pędzli.

Do produktu dołączona jest instrukcja obsługi. Jajko zakładamy na dwa palce i nakładamy niewielką ilość mydła w płynie, płynu do pędzli czy szamponu (ja używam szamponu dla dzieci Nivea). Zanurzamy włosie w wodzie starając się nie zamoczyć łączenia, a następnie kolistymi (górna część) lub posuwistymi (dół) ruchami pocieramy pędzelek o wypustki na jajeczku. Płuczemy pod bieżącą wodą (nigdy nie pod włos!) i osuszamy włosie. Cały proces trwa tylko kilka-kilkanaście sekund. Gotowe! Proste?

Dzięki BrushEgg mamy pewność, że dotrzemy w głąb włosia i pozbędziemy się z niego kosmetyku w bardzo krótkim czasie. Zaoszczędzimy także płyn, wodę oraz nasze dłonie, które nie będą pomarszczone i wysuszone - w końcu to one są naszą wizytówką :)

Zdecydowanym plusem jajeczka jest jego rozmiar! Mały i poręczny, pojedzie z nami nawet na wakacje! Do tego jest dostępny w dwóch przeuroczych pastelowych kolorach - różowym i miętowym. Jest wykonany z wysokiej jakości silikonu, który jest sprężysty i przede wszystkim nie śmierdzi! Jajeczko doskonale poradziło sobie nie tylko z cieniami i podkładem czy szminkami, ale także z kosmetykami wodoodpornymi i zaschniętymi na pędzlach. Zero problemu!


Jedynym minusem może być cena - 35 zł, ale aktualnie na Kosmetykomani trwa promocja i możecie dostać wasze jajeczko za 29 zł :) Myślę jednak, że warto sprezentować sobie taki drobiazg, zwłaszcza jeśli posiadacie więcej niż 3 pędzle i chcecie zaoszczędzić czas.

Podsumuję tak: małe, a cieszy.

Dziękuję jeszcze raz Kosmetykomani za umilenie mi życia i mycia pędzli :)

Jak myjecie pędzle? Słyszałyście o BrushEgg? Używałyście? Co myślicie o tym jajeczku?

Zapraszam na:
VINTED
INSTAGRAM
FANPAGE
09:15 1 komentarze
Nowsze posty
Starsze posty

O mnie




Hej, jestem Emilia, mam 21 lat. Na moim blogu znajdziesz wpisy o dotyczące urody, mody, a także podróży! Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie i zostaniesz ze mną na dłużej xoxo .
Kontakt: miller.emilia0@gmail.com

Kategorie

RECENZJE basic event lifestyle long hair don't care moda podróże poradnik uroda

Archiwum

  • ►  2018 (15)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2017 (44)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (2)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2016 (45)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (1)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (3)
  • ▼  2015 (41)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (5)
    • ▼  lipca (3)
      • BASIC 5 in 1
      • Let's trippin!
      • BrushEgg, czyli rewolucja w czyszczeniu pędzli
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2014 (4)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)

Popularne posty

  • Nie czekaj, ruszaj w świat! Czyli poradnik taniego podróżowania
    Nie czekaj, ruszaj w świat! Czyli poradnik taniego podróżowania
  • Festiwal Kolorów w Kielcach - czyli świat w kolorach tęczy!
    Festiwal Kolorów w Kielcach - czyli świat w kolorach tęczy!
  • Makijaż w kolorach jesieni | ZŁOTO
    Makijaż w kolorach jesieni | ZŁOTO
  • INSTA BADDIE MAKEUP TUTORIAL
    INSTA BADDIE MAKEUP TUTORIAL
  • Claresa - lakiery hybrydowe
    Claresa - lakiery hybrydowe

Facebook

Created with by ThemeXpose