facebook google twitter tumblr instagram linkedin
  • Start
  • Kategorie
    • Lifestyle
    • Fashion Diary
    • Beauty & Care
    • Podróże
    • Poradniki
    • Event
  • Serie
    • Basic
    • Long Hair Don't Care
  • Mapa podróży
  • O mnie
  • Kontakt

TEST

… czyli 50 Twarzy Grey'a
Tekst pozbawiony jakichkolwiek zdjęć

Z góry mówię, że nie chcę urazić żadnego fana tej książki czy filmu. Sama osobiście wybrałam się na ten film, praktycznie nie wiedząc o czym on jest, więc nie mam tu zbyt dużego pola popisu. Będzie tu tylko moja opinia, być może znajdą się tacy, co myślą podobnie.
(Wypada, nie wypada.. Nie wiem czy powinnam pisać o tym filmie. Zaraz zostanę zjechana, że jakaś małolata się wypowiada..)

Zwiastun pokazuje, jak bardzo wierzymy wszystkiemu, co znajduje się w Internecie. Jak ostatnio czytałam na którymś z blogów - wystarczy ciekawy tytuł, bądź nagłówek, a odsłony, ilość kupionych np. gazet momentalnie wzrasta. Prawie całe dwie czy trzy minuty to skupienie najlepszych erotycznych scen.. których w filmie, może i jest faktycznie całkiem sporo, ale poza nimi nie dzieje się już nic.
Film zapowiadany jako idealny na świętowanie komercyjnego seruszkowego święta z ukochaną osobą. Nie wiem ilu facetom ten film się szczerze podobał. Produkcja typowo dla bab. Mężczyźni, którzy poszli do kina tylko ze względu, że zobaczyli bardzo ciekawą zapowiedź, musieli się bardzo zdziwić, kiedy okazało się, że to było wielkie przekłamanie.
2 godziny filmu, dużo scen 'łóżkowych'.. i praktycznie brak fabuły… za to idzie duży minus. Podczas, gdy książka jako tako (podobnież) coś-tam-ma, to film jest tego kompletnie pozbawiony. Każda scena prowadzi do jednego, a dookoła nie dzieje się nic-więc co dalej tłumaczyć i opisywać?
Gra głównych bohaterów/aktorów: trudno mi subiektywnie ocenić, zwłaszcza, że sporo się naczytałam o tym już. Uważam, że Dakota i Jamie naprawdę dobrze wcielili się w swoje role, byli tym kim mieli być - on -bogatym młodym mężczyzną, na którego kobiety się rzucają, ona - młodą, niewinną dziewczyną, która zakochuje się w niewłaściwej osobie i dla niej robi, to czego nie powinna. On - kupuje jej najdroższe sprzęty czy choćby auto, zaprasza na przelot helikopterem i robi sprawia by czuła się jak najlepiej, a ona pogrąża się dalej w (tymczasowo) platonicznym uczuciu do trochę niewłaściwego człowieka.
Dobra gra aktorska kończy się, jak wszystko inne, w łóżku. Podczas, gdy właśnie tam, powinniśmy widzieć najwięcej emocji, namiętności i pożądania - w ich oczach nie widzimy nic, są puste. To sprawia, że te sceny od razu tracą na jakości, pomimo tego, że ukazane są w możliwie najciekawszy sposób (zwiastun, cały film, wyobraźnia autorki książki).
Oglądając film doszłam do wniosku, że reżyser skupił się wyłącznie na intymnych scenach, pomijając wiele, może i całkiem istotnych, szczegółów. Poczułam niedosyt, kiedy Grey mówił, a raczej nie chciał powiedzieć, o swojej seksualnej przeszłości. Nie był to jedyny moment, ale jak tu pamiętać, kiedy na filmie było się dokładnie w połowie lutego. Przyznam też, że był moment kiedy na filmie zaczęłam ziewać i odpływać - siedziałam z głową opartą o ramię chłopaka, już niewiele brakowało do zaśnięcia..No cóż, uroki braku rozbudowanej, bądź jakiejkolwiek fabuły. Jedyny moment, kiedy zaśmiałam się (nawet jako pierwsza na sali), kiedy główni bohaterowie znajdowali się w Pokoju (jak mu tam było? niech będzie) Rozkoszy czy Tortur, a z dołu mieszkania słychać głos matki wołającej imię Grey'a.
Co mi się nie podobało w głównej bohaterce (ale jednak podobało mi się ukazanie takiej sytuacji)? Jej słabość. Oczywiście to 'zasługa' autorki książki i nie mówię, że bym to zmieniła. Dzięki temu pokazała nam jak uczucia potrafią zmienić człowieka i sprawić, by był zdolny do poświęceń. Moment godny uwagi, który stawia Ane w dobrym świetle, jako osobę, która wie czego chce i nie pozwala sobie na więcej, to wspólne analizowanie umowy przy stole.. Gdyby móc podejść do tej produkcji bardziej psychologicznie film staję się bardziej ciekawy, zwłaszcza przy takich brakach w fabule, jednak reżyser również pozbył się chyba ciekawych wątków i nie do końca da się, moim zdaniem, wszystko zrozumieć.
Jeśli miałabym oceniać film, to myślę, że zasługuje na 5, oczywiście w skali od 1 do 10. Chyba nie mogę dać więcej, góra plus.. Niech będzie 5,5/10. Tragedii nie ma, szału również. Po prostu wielki szum. I podkreślam jeszcze raz - film typowo dla bab!

JAK WASZE WRAŻENIA PO FILMIE? KTO JESZCZE NIE OGLĄDAŁ? A KTO NIE ZAMIERZA BĄDŹ ŻAŁUJE, ŻE WIDZIAŁ LUB CZYTAŁ?
21:32 No komentarze
WARSZAWA

Wcale nie jest tak łatwo napisać coś na inny temat niż jak się pisze na codzień. Dzisiaj, jak widać będzie trochę inaczej-zaprezentuję Wam drugą stronę miasta, a dokładniej naszej stolicy.
Od Warszawy dzieli mnie 180km na północ, rzut beretem, dlatego też kiedy w listopadzie wrzucili tanie przejazdy (od 1zł, które nawet udało mi się kupić) od razu z moim chłopakiem wiedzieliśmy co będziemy robić w ferie.
Przejazd Polskim Busem kosztował nas 32zł od łebka w dwie strony, w tym 2 zł na opłatę rezerwacyjną. W stolicy byliśmy po niecałych 3 godzinach jazdy. Przywitała nas bardzo słoneczna pogoda, jednak wiatr dawał swoje znaki na twarzach, to jednak luty. Przyjechaliśmy z wielkimi planami obejścia starego miasta, Muzeum Powstania Warszawskiego, zaliczenia łyżew na Narodowym i jeśli zostanie czasu to również zakupów. Skończyło się na tym, że całe dwa dni spędziliśmy w mieście (a najwięcej w okolicach Starego). We dwójkę stanowiliśmy idealny duet, zwłaszcza, że byłam osobą, która zajmuje się mapą i dojazdem.
Zapraszam na dalszą część!


Cóż za słoneczna pogoda! Żyć, nie umierać!
Prosto z ulicy Złotej. Idealny widok na PKiN.

Większość drogi przemierzyliśmy pieszo, w sumie w ciągu 2 dni zaliczyliśmy około 20 kilometrów!

Zaczęliśmy od przejścia przez most Śląsko-Dąbrowski z widokiem zachód słońca oraz niesamowitego parku w okolicy warszawskiego ZOO. 





Stare miasto pokazało nam się z najlepszej strony podczas nisko padających na budynki promieni słonecznych.








Dzień pierwszy zakończyliśmy powrotem przez most Poniatowskiego. Wykorzystałam również swoją wiedzę o zmianie czasu naświetlania.




Jestem z tych zdjęć bardzo zadowolona. Pierwszy raz miałam okazję takie wykonywać i myślę że wyszły całkiem całkiem dobrze :)

Drugi dzień niestety nie pozwolił nam nacieszyć się tak samo ładną pogodą jak we wtorek. Nie przeszkodziło to nam jednak, żeby dalej zwiedzać i przemieszczać się po mieście.
Nowy Świat był początkiem naszej wyprawy. 




Stare Miasto tym razem z zupełnie innej perspektywy, widać to zimno… Jednak jak to mówią: dla chcącego nic trudnego. Zwłaszcza, że nasze podróżowanie tego dnia trwało od 11 do 18. 
Również uśmiechy nie zniknęły z naszych twarzy.









Bocznymi uliczkami przeszliśmy na warszawski rynek na którym zaskoczyło nas lodowisko, które było ustawione wokół fontanny :D Niestety mało spodobał mi się panujący tam ciągle świąteczny wystrój… 




Pomimo szarego nieba, ta pomarańczowa kamieniczka wywoła uśmiech na twarzach każdego.




Schodami w dół. Odkrywanie nowych, nieznanych i niezwiedzanych zazwyczaj miejsc. 


Jestem pod wrażeniem tego zdjęcia. Ma swój klimat.


Wyczekując na J i M trafiliśmy do "złotych" Złotych Tarasów.. Siedliśmy, kupiliśmy picie na powrót.. i kierowaliśmy się na ulicę Złotą.
Tu przyszliśmy zjeść nasz ostatni tego dnia posiłek - najlepsze burgery jakie kiedykolwiek jadłam.


Super klimatyczne miejsce, najlepsze burgery, świetne gigantyczne porcje..  Nic dodać, nic ująć. Zdecydowanie polecam BARN BURGER



Wyjazd zdecydowanie zaliczam do udanych. Wszystkim polecam szukanie tanich przejazdów jak i lotów samolotowych i korzystanie z okazji. Jest to genialna sprawa. Dodatkowo znaleźć sobie nocleg (nawet rodzina) i szaleć w innym mieście. Genialny sposób na spędzenie ferii, wakacji czy wolnego weekendu!

19:53 No komentarze
(Brat właśnie dał mi godzinę na napisanie posta. Udało się)

Ferie w Świętokrzyskiem właśnie się rozpoczęły, ale moje trwały kilka dni dłużej. Z racji tego, że przeziębiłam się w pierwszym tygodniu lutego i chodziłam do szkoły, choroba tak się rozwinęła, że od tamtego piątku do tej środy siedziałam w domu. Niestety, nie mogłam sobie pozwolić na więcej, gdyż biologia, chemia i wypracowanie z polskiego bardzo na mnie czekały. Mimo wszystko wstrzymywałam się z napisaniem tego posta przez cały tydzień, ale o powodach zaraz.

Za oknem, na moje szczęście robi się coraz cieplej, już widać nadchodzącą wiosnę. Szczerze mówiąc.. aż chce się żyć. Nie cierpię tej pochmurnej, przygnębiającej pogody. Ostatnie dni przypomniały mi znów czym jest słońce. Oczywiście, pomimo ciągłego kataru i napadu kaszlu spędziłam wczorajsze Walentynki w mieście. korzystam z każdego promienia słonecznego i napawam się dobrą energią na zapas, na te ponure dni. Również wam to polecam.


Powodem wstrzymywania się od napisania postu było głownie oczekiwanie na przysyłki + dokończenie zakupów (kupienie brakujących 'składników'). Jedna z Empiku, druga z Mintishopu. Dziś mowa właśnie o tej drugiej. Z powodu choroby postanowiłam poszperać w internecie, poszukać jakiś paletek z cieniami.. Ostatnimi czasy strasznie się tym zainteresowałam, gównie za sprawą mojej ukochanej Red Lipstick Monster. Uwielbiam ją. Zapragnęłam paletki Naked... ale stwierdziłam, że przesada.. Nie będe wydawać dwóch stów na kosmetyk, zwłaszcza kiedy jestem super początkująca, jeśli chodzi o cienie... i tak krążąc po internecie odkryłam firmę Makeup Revolution i porównanie jej palet z serii ICONIC (1,2,3) do oryginalnej NAKED (odpowiednio 1,2,3)..  i zakochałam się. Czytałam, oglądałam filmiki.. i we wtorkowy wieczór wylądowałam na Mintishopie PRÓBUJĄC COS WYBRAĆ SPOŚRÓD TAKIEJ ILOŚCI KOSMETYKÓW TEJ FIRMY, a w środę o 11 już płaciłam za wybrane produkty. Postanowiłam nie szaleć. Spokojnie. Najpierw sprawdzę czy ta jakość jest taka, jak wszyscy chwalą.
Co mnie zdziwiło.. Przesyłka była już w paczkomacie drugiego dnia, tj. czwartek po południu, o 15. Otwierając ją byłam bardzo mile zaskoczona, z jaką dokładnością jest to zapakowane. Tekturowe pudełko, wewnątrz kolorowa papierowa, zaklejona torba, a w niej kosmetyki owinięte folią bąbelkową.. i krówka! Chyba najlepsza jaką ostatnio jadłam!
Odpakowywanie paczki wzbudzało we mnie coraz większe emocje,, aż w końcu mogłam zanurzyć palce w kolorowych cieniach i różach do policzków.


Jeżeli chodzi o sam sklep internetowy Mintishop, w skali do 10.. dostaje ode mnie 10.
Jestem bardzo mile zaskoczona. Szybkość usługi, jakość, bezpieczeństwo paczki, możliwość kontaktu i powiadomienia na maila, telefon o zatwierdzeniu, wysłaniu i możliwości odbioru paczki.. Plus słodka niespodzianka i 5% rabatu na kolejne zakupy? Dla mnie bomba. Wrócę tam jeszcze nie raz.

Co do zamówionych produktów są nimi paletka cieni i paletka róży do policzków z Makeup Revolution oraz dwustronny pędzelek z Catrice.
Zaczynając od pędzelka, to z początku chciałam zamówić z tej samej firmy co paletki, ale aktualnie nie mieli. Więc skusiłam się na ten i nie zawiodłam się. Kosztował zaledwie 11 zł. Dobrze trzyma cień, ma gęste włosie i go nie gubi, zapakowany w plastikową 'kosmetyczkę' na suwak (nie mam pojęcia jak to nazwać.. jak te szczelne opakowania na żywność). Już się z nim polubiłam. Myślę, że bedzie on dobry na początek kariery.



Revolution - Makeup Revolution London - BLUSH - Ultra Blush Palette All About Pink
Róż, a raczej róże do policzków od MR to strzał w 10! Paletka zawiera 8 odcieni, od rozświetlających, przez delikatne, do intensywnych, a wręcz neonowego różu. Jest to mój pierwszy kosmetyk z tej serii i już wiem że się z nim nie rozstanę. Tak jak w całej firmie, zakochałam się również w nim. Pudełko wykonane z wysokiej jakości plastiku, z dużym lusterkiem wewnątrz (wielkość całej pokrywy), średnica jednego 'kółeczka' to około 3,5 cm, czyli dość dobrze, by zanurzyć w nim pędzel. Ani na kolorze, ani na trwałości się nie zawiodłam. Utrzymał się cały dzień na policzkach, a twarz z nim komponowała się świetnie (wyznaję zasadę, że lepiej mniej niż więcej, to też na pierwszy raz nie nałożyłam do jak klałn, tylko delikatnie, każdy się musi oswoić). Cena: 30 zł.
To zdjęcie odzwierciedla kolory, robione przy dobrym świetle, ale niestety już umoczyłam paluszki w różach.


Revolution - Makeup Revolution London - FLAWLESS - Ultra Eyeshadows (32)
Paletka zawiera 32 cienie, od matowych (które, jak się można dowiedziec z innych recenzji są najgorsze) przez satynowe, perłowe, rozświetlające.. po prostu zawierają wszystko. Opakowanie nieco większe od rózy, wykonane identycznie, również z lusterkiem. I przede wszystkim brak zbędnego patyczka do malowania! Średnica cieni to 2cm. Do wyboru z tej serii (Flawless), o ile się nie mylę, są 4 warianty kolorystyczne. 2 z nich to bardziej nude, jeden bardziej kolorowy i mój czyli połączenie nude + kolorów (burgund, butelkowa zieleń, granat, miedziany, złoty)
Również z trwałością  i kolorem się nie zawiodłam, nakłada się je wręcz wyśmienicie, nie potrzeba wiele, a kolor jest i tak intensywny.



 Jestem niezmiernie zadowolona z tych zakupów. Myślę, że obie paletki sprawdzą się w kosmetyczce dopiero rozpoczynającej karierę z malowaniem, jak i już trwającej w zabawie dziewczynie. Wydawać by się mogło, że firma niewarta uwagi, ale zdążyła już zrobić spore zamieszanie, więc za taką cenę warto się skusić, zwłaszcza, że firma jeszcze młoda i jakość, można powiedzieć, powala na kolana (jak na taką cenę). Zdecydowanie polecam wszystkim Makeup Revolution!






Miłego dnia! :*
INSTAGRAM
16:50 No komentarze
Nowsze posty
Starsze posty

O mnie




Hej, jestem Emilia, mam 21 lat. Na moim blogu znajdziesz wpisy o dotyczące urody, mody, a także podróży! Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie i zostaniesz ze mną na dłużej xoxo .
Kontakt: miller.emilia0@gmail.com

Kategorie

RECENZJE basic event lifestyle long hair don't care moda podróże poradnik uroda

Archiwum

  • ►  2018 (15)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2017 (44)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (2)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2016 (45)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (1)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (3)
  • ▼  2015 (41)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (3)
    • ▼  lutego (4)
      • Kinowa wersja porno...
      • Fotorelacja z promiennej zimowej Warszawy
      • Zakupy w Mintishop - Makeup Revolution, Catrice
      • Dobre produkty do włosów
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2014 (4)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)

Popularne posty

  • Nie czekaj, ruszaj w świat! Czyli poradnik taniego podróżowania
    Nie czekaj, ruszaj w świat! Czyli poradnik taniego podróżowania
  • Festiwal Kolorów w Kielcach - czyli świat w kolorach tęczy!
    Festiwal Kolorów w Kielcach - czyli świat w kolorach tęczy!
  • Makijaż w kolorach jesieni | ZŁOTO
    Makijaż w kolorach jesieni | ZŁOTO
  • INSTA BADDIE MAKEUP TUTORIAL
    INSTA BADDIE MAKEUP TUTORIAL
  • Claresa - lakiery hybrydowe
    Claresa - lakiery hybrydowe

Facebook

Created with by ThemeXpose